Wpisy archiwalne w kategorii

3) 100-150 km

Dystans całkowity:9729.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:443:49
Średnia prędkość:20.33 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:21863 m
Liczba aktywności:81
Średnio na aktywność:120.12 km i 5h 55m
Więcej statystyk
Dystans100.00 km Czas06:00 Vśrednia16.67 km/h Podjazdy964 m
Szwajcaria - dzień 3
Rano szybko się zebraliśmy, bo na szlaku zaczęli pojawiać się pierwsi turyści. Kovval biedak, tak się ich bał że pół nocy nie spał;) Na początku zaliczamy jezioro Lac de Joux, gdzie już było widać trochę turkusu. Następnie już z Jeziorem Genewskim w tle, świetny zjazd aż do samego Nyon. Piękne miasteczko. Zachęceni znakami 'UEFA', jako zagorzali kibice z Kovvalem nie mogliśmy nie pojechać zobaczyć siedziby. Dupy jednak nie urwała:) Następne miasto to Coppet, gdzie szukamy gospodarzy z prośbą o napełnienie wody. Na przeciw wychodzi nam jednak jakaś kobitka, która kieruje do pobliskiego kraniku przy fontannie mówiąc, że to woda pitna. Faktycznie, woda źródlana a lepsza niż nasza droga mineralna. Od tego momentu, do ostatniego dnia wyprawy pijemy litrami tylko i wyłącznie ogólnodostępną wodę źródlaną..była przepyszna! Zatrzymujemy się nad jeziorem i robimy obiad. Niestety pojawiało się coraz więcej chmur a na południu w okolicach Genewy raz po raz widać było błyski..no cóż, to drzemka!:) Usnęliśmy wszyscy aż do samego deszczu.. Chcąc/nie chcąc ruszyliśmy na mokrego..Geneva niestety także w deszczu i wrażenia zrobić nie mogła. Mimo deszczu, na mieście wokół jeziora pełno biegaczy i rowerzystów. Kompletnie przemoczeni decydujemy się na jedyny nocleg na campingu w Hermance. Przy okazji dostajemy od właściciela piwa gratis i zaliczamy deszczową kąpiel w cieplutkim jeziorze genewskim..

z rana..


Laux de Joux


Świetny 12% podjazd, pół słoika dżemu poszło jak nigdy:)


Na przełęczy, w Jurze to codzienne auta..


Nyon..



Uefa


Genewa

Dystans125.00 km Czas06:54 Vśrednia18.12 km/h Podjazdy1332 m
Szwajcaria - dzień 2
Dzień zaczynamy szybko, bo na łące szybko robi się ciepło..Śniadanie jemy dopiero przy pobliskim sklepie Denner. Chleb tylko 3,8CHF czyli jakieś 13zł;) Za to Coca-Cola tylko 2CHF. Kolejny dzień w Jurze, chociaż już nie z takimi podjazdami. Odwiedzamy m.in. La Chaux de Fonds, czyli międzynarodową stolicę zegarmistrzowstwa. Miasteczko zrobiło na mnie najlepsze wrażenie z całej wyprawy. Tego dnia zaliczyłem także swój V-max wyjazdu, na zjeździe do jednej z dolinek miałem 74km/h. Znowu zbyt późno się obudziliśmy z poszukiwaniem noclegu u gospodarza. Po drodze same nowobogackie miasteczka, dzień zakończyliśmy w Vallorbe. Pytaliśmy w dwóch domach, gdzie tylko spotkaliśmy kogoś na ogródku. W jednym, natknęliśmy się tylko na mechanika który tam nie mieszkał. W drugim natomiast impreza trwała w najlepsze, jedyna anglojęzyczna pani w ciąży (jedyna trzeźwa:) nastraszyła, że w ich kraju to wszystko niedozwolone itp. Rozbiliśmy się więc kilkaset metrów dalej przy rzece na szlaku górskim:)

La Chaux de Fonds


W tle zegar słoneczny..


Po drodze..





Kto o to wszystko tam dba..


Jurajskie serpentyny..


Droga między kantonami..
Dystans132.00 km Czas05:48 Vśrednia22.76 km/h
Po oscypka:)
Kategoria 3) 100-150 km
Ustawiliśmy się z Kovvalem na 9, aby jechać do Katowic a tam z z Boneyem pokręcić wraz ze Śląską Masę Krytyczną. Jednak stwierdziliśmy, że lepiej będzie pojeździć dzisiaj w spokoju..no i jakoś poszło:) Pękła 'trasa Funia':) Przez Chełmek, Gorzów, Oświęcim, Wilamowice dotarliśmy do Kobiernic, gdzie można było ostudzić nogi w zajebiście czystej górskiej Sole. Szybki szpil na Zaporę w Porąbce a później na spokojnie obiad w Międzybrodziu Bialskim. Powrót tą samą drogą, chociaż raz się zakręciliśmy w Wilamowicach i zrobiliśmy 1 pętlę gratis;) Kapitalny bezwietrzny dzień, momentami cisnęliśmy średnio 35km/h. Pod koniec jednak już na oparach, oddech coraz płytszy..Trzeba budować formę od nowa.. Niunia śmiga jednak aż miło!:)

Kobiernicka Soła..







Na Zaporze w Porąbce


Turbodoładowanie


Suweniry:)
Dystans142.00 km Czas08:00 Vśrednia17.75 km/h
Zlot - Dzień 4
Szybka pobudka ok 5, gospodyni obok zrobiła kawę i herbatę:) O dziwo, podczas tego wypadu i z tą pogodą nie dało i nie opłacało się spać dłużej:) Tempo zadziwiające, ok 11 mieliśmy za sobą już 80km i granica 200km była w 99% do zrobienia:) Niestety znalazł się ten 1 %. Po pikniku i piwkowaniu,za Lipskiem wjechaliśmy w nieznany teren..Puszczę Augustowską. Na mapie nie było widać wszystkiego co przed nami kryła;) W ciągu ponad 3h zrobiliśmy ledwo 12km:) Piach to mało powiedziane..nie dość, że straciliśmny jeszcze więcej sił to nie było praktycznie żadnego efektu:) Pod koniec zaczęło grzmieć i trafiliśmy na kontrolę straży granicznej. Troszkę nas przytrzymali, postraszyli białymi ruskami granicznymi i wędrowaliśmy dalej. Po puszczy piknik w pobliskim sklepie a następnie kolejna zajebista kąpiel w jeziorze przy samej drodze;) Pod koniec dnia wjeżdżamy lasem na Litwę. Niesamowite, że dokładnie tak sobie wyobrażałem ten kraj..lasy, spokój, charakterystyczne domki, jeziora i ptaki.. Nocleg w Kialviai w drugim domku po krótkiej pogawędce polsko-litewskiej:)

Van w swoim żywiole:)


Drugie śniadanie..

by Van

Mały bociek też ma śniadanie..


Spacer po piasku w puszczy. Gościu obok (Janusz!) całą wyprawę napierd.... mi o ziemniaczkach, jajeczku sadzonym, kotlecikach, kapustce..i kobietach:D

by Van

Kontrola..


i tak w kółko:)



by Van


by Magda

Litwo..

by Magda


by Van


by Magda
Dystans113.00 km Czas05:12 Vśrednia21.73 km/h
Pilica
Kategoria 3) 100-150 km
Miałem w planach jechać z grupą JDR do Ogrodzieńca, jednak rano zaliczyłem falstart i wyruszyłem 1,5h po nich a więc o 10:30. Nie wiedziałem, że kiedyś to napiszę ale było mi zimno! Może przez brak bluzy i krótkie gacie:D Wybrałem ten sam kierunek na Klucze, jednak później zdecydowałem się odbić na Pilicę. Kwaśniów, Złożeniec a później droga z Pilicy na Smoleń tak mnie wypompowały, że zaliczyłem pierwsze w tym sezonie kryzysy, ale zaliczyłem też pierwszą w tym sezonie setkę i o to chodziło!

Szosa na Klucze


Pilica




Dolina Wodącej


Dystans111.00 km Czas05:00 Vśrednia22.20 km/h
Dzień 14 / Rabka Zdrój - Jaworzno
Przy bacówce..


W tym ostatnim dniu zanotowaliśmy niestandardowe śniadanie:)


Na górki mogliśmy już tylko popatrzyć..najlepsze za nami:)



Okolice Kozińca obok Wadowic..


Droga powrotna minęła nam ekspresowo. Na koniec wybraliśmy trasę przez Babice a później Libiąż.

W domu jeszcze przed zmrokiem..o tej satysfakcji nawet pisać nie muszę..
Dystans101.00 km Czas05:00 Vśrednia20.20 km/h
Dzień 13 / Likavka (SK) - Rabka Zdrój
Chcieliśmy wyskoczyć z samego rana, jednak to gospodarze nas zaskoczyli i dość wcześnie wyjechali do pracy zostawiając nam całe gospodarstwo:)



Tego dnia, niebo ani na chwilę się nie rozjaśniło..
Po drodze




Nie chce mi się szukać. Kto wie, co to za zamek?



Coraz bliżej PL..



Satysfakcja niesamowita;)


Także w PL przywitała nas kiepska pogoda..chociaż nie spadła ani kropelka;)



Mnie przywitało jeszcze coś innego, w Rabce złapałem kolejnego snejka..


Zaczynało się robić ciemniej, a że akurat 50metrów dalej była bacówka, postanowiliśmy się właśnie tutaj rozbić..
Przywita
Dystans150.00 km Czas09:00 Vśrednia16.67 km/h
Dzień 4 / Pasohlavky (CZ) - WIEDEŃ - Fishamend (A)
Budzi nas kolejna fala upałów, więc korzystamy i na szybko suszymy pranie..


Dość szybko mijamy granicę i wkraczamy na jakiś szlak w okolicach Alt Prerau..by za godzinę znowu pić czeskie piwo:) Kolejny raz polne drogi pokrzyżowały nam plany. Wraz z nami jakieś 5 razy gubił się starszy czeski sakwiarz, który z tego co się dało zrozumieć jechał szlakiem hitlerowskich bunkrów.

Po drodze;)


Jakoś wyjeżdżamy na trasę i zaczynają się ciężkie chwile. Kompletna pustynia, skwar niesamowity i wszystkie sklepy w austriackich wioskach pozamykane.. Pysk cieszył się tylko na widok austriackich krajobrazów. Nasuwa się tylko "Ordnung muss sein";)






Po drodze było kilka kryzysów, jednak na pomoc przyszło nam przydrożne źródełko.. Czysta lodowata woda yeah:)


Do Wiednia docieramy dość późno, bo dopiero po 20..


Jadąc w kierunku Centrum..


Dunaj..albo któryś z kanałów;)







Jakoś Wiedeń na łopatki nas nie rozłożył. Może dlatego, że byliśmy już po zmroku. Ja zapamiętam tylko tyle, że prawie na głównym deptaku szukając czegoś w sakwie, rozwalił mi się krem z filtrem i przez jakieś pół godziny wycierałem wszystko po kolei:) Aaa zapamiętam jeszcze jedno..błądziliśmy jakieś 5h:P Mieliśmy wyjechać w kierunku Bratysławy szlakiem wzdłuż Dunaju..w centrum wszystko fajnie oznaczone. Jednak zaraz po zaczęły się problemy. Nagle zrobiło się 3 Dunaje i jeszcze tyle samo kanałów,które wyglądały dosłownie tak samo! Postawiliśmy na jakiś jeden i przejechaliśmy z 10km. Wylądowaliśmy w jakiejś melinie, gdzie grupka najebusów chciała mnie wywieźć w pole ale na szczęście Artur i Łukasz szybko się zorientowali...ale i tak byliśmy w kompletnej dupie;) Wróciliśmy do punktu wyjścia i dalej nic. Zostawało nam albo wrócić do samego centrum i tam zacząć od początku albo jechać na autostradę..Ludzi kompletnie zero, bo znaleźliśmy się w dzielnicy robotniczej. Smród nieziemski, same stare fabryki i pędzące ciężarówki..A my coraz bardziej zmęczeni podejmowaliśmy coraz to głupsze decyzje;) Raz po raz wybieraliśmy się jako sonda szukając innych wyjść ale wszystko albo ślepe albo mosty nad Dunajem czy kanałem już zamknięte.. To nam nie przeszkodziło, wnieśliśmy rowery na jakiś stary wyłączony z użytku most i przynajmniej jakiś kanał minęliśmy. Dobra, nie ma wyjścia..jedziemy w kierunku Schwechat czyli drogi która miała nas wywieźć na autostradę;) Lampki, czołówki i jazda. Po drodze znaleźliśmy jednak starą normalną krajówkę. Mijaliśmy dziesiątki fabryk, elektrownii, kominów itp. Wszędzie ogromny huk i smród, do tego same ciężarówki. Żadnych zdjęć nie ma, bo nikt wtedy o tym nie myślał:) Tyle dobrze, że po drodze jeszcze trafiliśmy na czynną stację, gdzie gościu zrobił nam 3wielkie bułki z pieczenią;) Tak oto pożegnaliśmy się z Wiedniem..

Spać położyliśmy się ok 5 nad ranem przy głównej drodze, gdzie tylko zauważyliśmy więcej niż 10 drzew:)
Nikt kto tam był, nie zna Wiednia od kuchnii tak jak my!!:)
Dystans107.00 km Czas06:30 Vśrednia16.46 km/h
Czekając na jesień..
Kategoria 3) 100-150 km
Kolejny dzień skwaru, więc postanawiamy z koleżanką schłodzić się na Pogorii.
Trasa Jaworzno-Bukowno-Sławków-Dąbrowa G.-Pogoria. Powrót przez Bolesław, Olkusz i Bukowską.

schładzamy się..


Sławków


tak wyglądała plaża większości stada...


a tak nasza..;)



Dystans102.00 km Czas04:35 Vśrednia22.25 km/h
Powrót
Kategoria 3) 100-150 km
Powrót na początku samymi szlakami. Wzdłuż Wisły przez Wisłę, Ustroń i Skoczów. Tam odbiłem na Kiczyce i w Ochabach musiałem już zjechać na 81. Jednak szybka piłka na Strumień i powrót przez Pszczynę. Dzisiaj pogoda była bezlitosna, władowałem w siebie z 10litrów i tak dojechałem na oparach..przynajmniej o 15 stopni za dużo:)





W stronę Skoczowa..


Ludzie rozkładali się dzisiaj na całej długości..


J.Goczałkowickie