Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:235.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:50
Średnia prędkość:18.31 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:78.33 km i 4h 16m
Więcej statystyk
Dystans25.00 km Czas01:20 Vśrednia18.75 km/h
Trójkąt Trzech Cesarzy
Musiałem dzisiaj choć trochę pokręcić..Wybór standardowy, ścieżka a tam urodził się pomysł..
Dla tych, którzy nie wiedzą...Trójkąt Trzech Cesarzy – określenie miejsca, gdzie od 1846 do pierwszej wojny światowej (1915) zbiegały się granice trzech europejskich mocarstw: Prus, Austrii i Rosji.
Wyruszyłem po 18..Droga do bardzo krótka i przyjemna..pełne słońce, brzegiem rzeki..Powrót wycieczką krajoznawczą przez Słupną i Brzęczki, w domu przed 20.
Na tym symbolicznym wypadzie muszę narazie skończyć. Przede mną przygotowania do obrony, może w weekend uda się gdzieś wyskoczyć..

Kilka zdjęć z dzisiaj:



Trójkąt sprzed 100 lat...

Trójkąt obecnie...


Dystans118.00 km Czas06:30 Vśrednia18.15 km/h VMAX50.00 km/h
Temp.13.0 °C SprzętSrebrny Orzeł
Ojców
Kolejny zameczek odfajkowany:) Z racji tego, że miałem cały dzień wolny i chciałem trochę więcej pojeździć to wybór padł na Ojców. Wyruszyłem po 8,30 z Podwala, oczywiście w kierunku Sosiny i jak zwykle ciekawej drogi Bukowskiej;/ Tempo strasznie marne, ze względu na nocne granie na hali i ograniczoną ilość snu. Jednak to nieważne, chciałem pokręcić to miałem okazję. Kierowałem się później w kierunku Bukowna i w planach miałem od razu jechać na Olkusz. Jednak po drodze zapragnąłem czegoś nowego..i to był błąd. Znowu w Bukownie wybrałem zły skręt i straciłem jakieś 35min..żeby nie wracać do punktu wyjścia, pojechałem wzdłuż torowiska i wyjechałem w samym Olkuszu. Tutaj już bez fajerwerków droga krajowa 94 a następnie wojewódzka 773. W pewnym momencie moje kolano dało znać o sobie i przy niektórych podjazdach musiałem prowadzić rower..Droga coraz bardziej malownicza..Po jakimś czasie niezłe skały przy szosie. Wiedziałem,że już bliżej niż dalej i pocisnąłem prosto do samego zamku w Pieskowej Skale. Dosłownie 300 metrów dalej Maczuga Herkulesa, którą ostatni raz widziałem w podstawówce:) Niestety trafiłem na jakiś zlot samobójców na motorkach, więc nie mogłem nacieszyć uszy naturą..Później kolejne kilka km aż do Ojcowa i samego zamku. Ten nie zrobił na mnie żadnego wrażenia..Najgorszy z dotychczasowych..nie ma porównania do Piaskowej Skały. Zaliczyłem jeszcze zajebisty obiadek z rożna i powrót tą samą prostą trasą. Po drodze wstąpiłem jeszcze na Sosinę, gdzie miała być moja siostra z narzeczonym. Kolejny piknik, trochę zdjęć i powrót na Podwale. Sen to najlepsze co może mnie teraz spotkać.. Co warte uwagi, 118km to mój osobisty rekord 1 dnia;)











i kilka zdjęć by Kaszka





Dystans92.00 km Czas05:00 Vśrednia18.40 km/h VMAX57.00 km/h
Temp.18.0 °C SprzętSrebrny Orzeł
Pustynia błędów(ska)
Wreszcie pierwszy praktycznie cały wolny dzień..Wyruszyłem z koleżanką ok 08:30 w kierunku Bukowna i rzeki.. Ta Sztoła to świetne miejsce..aż dziw, że ja tam nie pomyślałem o zdjęciach! Krótki piknik i w drogę..Cel:Pustynia błędowska i kompletne wyciszenie:) Po kilkukrotnym studiowaniu mapy, jakoś dotarliśmy do lasów błędowskich..Kolejny piknik i ruszyliśmy konkretnie na samą pustynię..I to był ważny punkt wycieczki:) Zero jazdy..Grubo ponad 4h prowadzenia roweru po ciężkim piachu i konkretnego błądzenia:) Niby ciągle żółtym szlakiem, jednak możliwości zboczenia trasy było tyle, że nawet dzisiaj nie potrafię sobie tego ułożyć w głowie:) A może wcale nie chcieliśmy stamtąd wychodzić..?;] Po konsultacjach z tubylcami zdecydowaliśmy w końcu iść na przestrzał w kierunku jakiejś wieży..Wszystko ok, ale w pewnym momencie przed nami ukazały się 2 wieże po przeciwnych stronach! Nie nie, to nie halucynacje..:) Dobra co mamy do stracenia, idziemy dalej.. Uczucie, jak po wejściu na drzewo i ujrzeniu, że z każdej strony na horyzoncie nie ma zupełnie niczego...Bezcenne!:) Jednak na naszych twarzach o dziwo cały czas malował się uśmiech i porażający spokój :) Z uporem maniaka i po trupach doszliśmy brzegiem Białej Przemszy do jakiejś fabryki (w sumie z 3 razy:), znaleźliśmy wyjście i jak gdyby nigdy nic wyjechaliśmy w Kluczach.. Uczucie, jakbyśmy byli jedynymi ocalałymi bohaterami jakiegoś amerykańskiego horroru:) Nigdy bym nie pomyślał, że tak się ucieszymy na widok asfaltu! Chcieliśmy wyciszenia to mieliśmy...:)
Powrót przez Olkusz i Bukowno. Droga fantastyczna, nie licząc morderczej prostej Bukowskiej..Niezła średnia jednak mi tam wyszła..W domu ok 20.. Ogólnie bardzo udana sobota:)
PS: Oby więcej takich wypadów..a to będzie dobra wiosna;]