Dystans150.00 km Czas09:00 Vśrednia16.67 km/h
SprzętSrebrny Orzeł
Dzień 4 / Pasohlavky (CZ) - WIEDEŃ - Fishamend (A)
Budzi nas kolejna fala upałów, więc korzystamy i na szybko suszymy pranie..
Dość szybko mijamy granicę i wkraczamy na jakiś szlak w okolicach Alt Prerau..by za godzinę znowu pić czeskie piwo:) Kolejny raz polne drogi pokrzyżowały nam plany. Wraz z nami jakieś 5 razy gubił się starszy czeski sakwiarz, który z tego co się dało zrozumieć jechał szlakiem hitlerowskich bunkrów.
Po drodze;)
Jakoś wyjeżdżamy na trasę i zaczynają się ciężkie chwile. Kompletna pustynia, skwar niesamowity i wszystkie sklepy w austriackich wioskach pozamykane.. Pysk cieszył się tylko na widok austriackich krajobrazów. Nasuwa się tylko "Ordnung muss sein";)
Po drodze było kilka kryzysów, jednak na pomoc przyszło nam przydrożne źródełko.. Czysta lodowata woda yeah:)
Do Wiednia docieramy dość późno, bo dopiero po 20..
Jadąc w kierunku Centrum..
Dunaj..albo któryś z kanałów;)
Jakoś Wiedeń na łopatki nas nie rozłożył. Może dlatego, że byliśmy już po zmroku. Ja zapamiętam tylko tyle, że prawie na głównym deptaku szukając czegoś w sakwie, rozwalił mi się krem z filtrem i przez jakieś pół godziny wycierałem wszystko po kolei:) Aaa zapamiętam jeszcze jedno..błądziliśmy jakieś 5h:P Mieliśmy wyjechać w kierunku Bratysławy szlakiem wzdłuż Dunaju..w centrum wszystko fajnie oznaczone. Jednak zaraz po zaczęły się problemy. Nagle zrobiło się 3 Dunaje i jeszcze tyle samo kanałów,które wyglądały dosłownie tak samo! Postawiliśmy na jakiś jeden i przejechaliśmy z 10km. Wylądowaliśmy w jakiejś melinie, gdzie grupka najebusów chciała mnie wywieźć w pole ale na szczęście Artur i Łukasz szybko się zorientowali...ale i tak byliśmy w kompletnej dupie;) Wróciliśmy do punktu wyjścia i dalej nic. Zostawało nam albo wrócić do samego centrum i tam zacząć od początku albo jechać na autostradę..Ludzi kompletnie zero, bo znaleźliśmy się w dzielnicy robotniczej. Smród nieziemski, same stare fabryki i pędzące ciężarówki..A my coraz bardziej zmęczeni podejmowaliśmy coraz to głupsze decyzje;) Raz po raz wybieraliśmy się jako sonda szukając innych wyjść ale wszystko albo ślepe albo mosty nad Dunajem czy kanałem już zamknięte.. To nam nie przeszkodziło, wnieśliśmy rowery na jakiś stary wyłączony z użytku most i przynajmniej jakiś kanał minęliśmy. Dobra, nie ma wyjścia..jedziemy w kierunku Schwechat czyli drogi która miała nas wywieźć na autostradę;) Lampki, czołówki i jazda. Po drodze znaleźliśmy jednak starą normalną krajówkę. Mijaliśmy dziesiątki fabryk, elektrownii, kominów itp. Wszędzie ogromny huk i smród, do tego same ciężarówki. Żadnych zdjęć nie ma, bo nikt wtedy o tym nie myślał:) Tyle dobrze, że po drodze jeszcze trafiliśmy na czynną stację, gdzie gościu zrobił nam 3wielkie bułki z pieczenią;) Tak oto pożegnaliśmy się z Wiedniem..
Spać położyliśmy się ok 5 nad ranem przy głównej drodze, gdzie tylko zauważyliśmy więcej niż 10 drzew:)
Nikt kto tam był, nie zna Wiednia od kuchnii tak jak my!!:)
Dość szybko mijamy granicę i wkraczamy na jakiś szlak w okolicach Alt Prerau..by za godzinę znowu pić czeskie piwo:) Kolejny raz polne drogi pokrzyżowały nam plany. Wraz z nami jakieś 5 razy gubił się starszy czeski sakwiarz, który z tego co się dało zrozumieć jechał szlakiem hitlerowskich bunkrów.
Po drodze;)
Jakoś wyjeżdżamy na trasę i zaczynają się ciężkie chwile. Kompletna pustynia, skwar niesamowity i wszystkie sklepy w austriackich wioskach pozamykane.. Pysk cieszył się tylko na widok austriackich krajobrazów. Nasuwa się tylko "Ordnung muss sein";)
Po drodze było kilka kryzysów, jednak na pomoc przyszło nam przydrożne źródełko.. Czysta lodowata woda yeah:)
Do Wiednia docieramy dość późno, bo dopiero po 20..
Jadąc w kierunku Centrum..
Dunaj..albo któryś z kanałów;)
Jakoś Wiedeń na łopatki nas nie rozłożył. Może dlatego, że byliśmy już po zmroku. Ja zapamiętam tylko tyle, że prawie na głównym deptaku szukając czegoś w sakwie, rozwalił mi się krem z filtrem i przez jakieś pół godziny wycierałem wszystko po kolei:) Aaa zapamiętam jeszcze jedno..błądziliśmy jakieś 5h:P Mieliśmy wyjechać w kierunku Bratysławy szlakiem wzdłuż Dunaju..w centrum wszystko fajnie oznaczone. Jednak zaraz po zaczęły się problemy. Nagle zrobiło się 3 Dunaje i jeszcze tyle samo kanałów,które wyglądały dosłownie tak samo! Postawiliśmy na jakiś jeden i przejechaliśmy z 10km. Wylądowaliśmy w jakiejś melinie, gdzie grupka najebusów chciała mnie wywieźć w pole ale na szczęście Artur i Łukasz szybko się zorientowali...ale i tak byliśmy w kompletnej dupie;) Wróciliśmy do punktu wyjścia i dalej nic. Zostawało nam albo wrócić do samego centrum i tam zacząć od początku albo jechać na autostradę..Ludzi kompletnie zero, bo znaleźliśmy się w dzielnicy robotniczej. Smród nieziemski, same stare fabryki i pędzące ciężarówki..A my coraz bardziej zmęczeni podejmowaliśmy coraz to głupsze decyzje;) Raz po raz wybieraliśmy się jako sonda szukając innych wyjść ale wszystko albo ślepe albo mosty nad Dunajem czy kanałem już zamknięte.. To nam nie przeszkodziło, wnieśliśmy rowery na jakiś stary wyłączony z użytku most i przynajmniej jakiś kanał minęliśmy. Dobra, nie ma wyjścia..jedziemy w kierunku Schwechat czyli drogi która miała nas wywieźć na autostradę;) Lampki, czołówki i jazda. Po drodze znaleźliśmy jednak starą normalną krajówkę. Mijaliśmy dziesiątki fabryk, elektrownii, kominów itp. Wszędzie ogromny huk i smród, do tego same ciężarówki. Żadnych zdjęć nie ma, bo nikt wtedy o tym nie myślał:) Tyle dobrze, że po drodze jeszcze trafiliśmy na czynną stację, gdzie gościu zrobił nam 3wielkie bułki z pieczenią;) Tak oto pożegnaliśmy się z Wiedniem..
Spać położyliśmy się ok 5 nad ranem przy głównej drodze, gdzie tylko zauważyliśmy więcej niż 10 drzew:)
Nikt kto tam był, nie zna Wiednia od kuchnii tak jak my!!:)
Komentarze
Straszny tam ruch:(
Ty lepiej daj też wpis z wypadu terenowego i zdjęcia ! :P