Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 625.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:05 |
Średnia prędkość: | 20.78 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.00 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 156.25 km i 7h 31m |
Więcej statystyk |
Dystans104.00 km Czas03:58 Vśrednia26.22 km/h VMAX76.00 km/h
SprzętFocus
Mały sprawdzian
Rano z ciekawości wyznaczyłem sobie mały cel, zrobić 100km w czasie 4h. Powiedziałem, że pojadę przed siebie do 50km a następnie zawrócę. Żeby jednak nie było tak nudno zrobiłem fajną pętlę: Jaworzno-Trzebinia-Dulowa-79 Krzeszowice-Miękinia-Paryż-Trzebinia-Płoki-Bukowno-Jaworzno. Miało padać, jednak spadło tylko kilka kropel. Noga podawała aż miło, Miękinia i Paryż weszły jak w masło. Do tego fajny Vmax i co najważniejsze, główny cel czasowy także udało się zaliczyć :)
PS: W Bukownie zdecydowałem się na bukowską czasówkę (8km prosta). Niezłe tempo 33km/h narzuciło mi 2 szosowców jakieś 100m przede mną i ostatecznie czas na telefonie wyszedł 15:20 ( dla porównania Funio kręci to w 12:19 ) Ale wszystko w swoim czasie..
Pierwszy raz w krótkich gaciach..
Bukowno
Paryż
Pod klatką..
Teamowy debiut na 2014;)
PS: W Bukownie zdecydowałem się na bukowską czasówkę (8km prosta). Niezłe tempo 33km/h narzuciło mi 2 szosowców jakieś 100m przede mną i ostatecznie czas na telefonie wyszedł 15:20 ( dla porównania Funio kręci to w 12:19 ) Ale wszystko w swoim czasie..
Pierwszy raz w krótkich gaciach..
Bukowno
Paryż
Pod klatką..
Teamowy debiut na 2014;)
Dystans251.00 km Czas13:37 Vśrednia18.43 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Łysa Góra, walka z naturą i nowy rekord!
Ruszamy po północy w nocy z piątku na sobotę z Januszem i Kovalem w stronę Kielc. Nocna jazda poszła fenomenalnie, puste drogi i kapitalne stany nawierzchni na granicy województwa świętokrzyskiego spowodowały że sypaliśmy naprawdę nieźle.
Śniadanie jemy na 140km po godz. 10 w Pińczowie. Udało się namówić panienkę z baru na poranne danie dnia w postaci rosołu i fileta z kuraka:) Najlepsze, że nikt jeszcze nie odczuwał żadnego zmęczenia czy to jazdą czy brakiem snu.
Niestety to i tak nie miało znaczenia. Po Pińczowie gdy wyjechaliśmy z zabudowań spotkała nas istna ściana. Takiego wiatru na trwarz nie miałem nigdy. Na zjazdach, gdzie spokojnie szosa sama jechałaby 50 km/h bez kręcenia, ledwo dało się wycisnąć 15 i to z mega wielkim trudem. Rowery zatrzymywały się w miejscu, już nie mówię o bocznych podmuchach. Męczyliśmy się tak grubo ponad 2h a przejechaliśmy w tym czasie 18km! Jakby tego było mało..zaczął padać deszcz :) Deszcz, który nie opuścił nas do końca tego dnia:)
Nie mieliśmy wyjścia, zdecydowaliśmy się że przynajmniej 1 cel na dziś - Łysą Górę musimy zaliczyć. Kompletnie w 100% wymoczeni jechaliśmy jeszcze kilka godzin, zero przyjemności z jazdy..tylko każdy przeklinał pod nosem na ten jeb... wiatr. Było mi obojętne czy pod nosem mam smarki czy to woda wylewająca się spod kasku. W końcu docieramy na Łysą Górę, szybkie zdjęcia w deszczu i zjeżdżamy 30km do Kielc. Tym samym rezygnujemy z planów podbicia Opatowa i Sandomierza (w planach bicie rekordu ok 450km). Jednak wyszło, że to była jedyna rozsądna decyzja. W sumie pół dnia musieliśmy jechać kompletnie przemoczeni i wyziębieni przez wiatr. W Kielcach znajdujemy miejsce na dworcu przy grzejnikach, gdzie suszymy wszystko co się da i o 7 rano uciekamy pociągiem na Śląsk. Nowy rekord 251km zaliczony, jednak nie mogę się pogodzić że gdyby nie aura to byłaby 4 z przodu. Tym bardziej szkoda, bo noga podawała jak nigdy. No cóż, trzeba to będzie wykorzystać jeszcze tej wiosny..
Kapitalne trasy mają w kieleckim..o dziwo, cały dzień minęliśmy tylko 1 szosowca..
Obiad na śniadanie..
Tylko deszcz, szkoda że nie możemy pokazać tego wiatru ;)
W końcu podjazd na Łysą Górę..
Focus po mękach na wodzie..nocka na krzesełku obok niego..
Powrót..
Śniadanie jemy na 140km po godz. 10 w Pińczowie. Udało się namówić panienkę z baru na poranne danie dnia w postaci rosołu i fileta z kuraka:) Najlepsze, że nikt jeszcze nie odczuwał żadnego zmęczenia czy to jazdą czy brakiem snu.
Niestety to i tak nie miało znaczenia. Po Pińczowie gdy wyjechaliśmy z zabudowań spotkała nas istna ściana. Takiego wiatru na trwarz nie miałem nigdy. Na zjazdach, gdzie spokojnie szosa sama jechałaby 50 km/h bez kręcenia, ledwo dało się wycisnąć 15 i to z mega wielkim trudem. Rowery zatrzymywały się w miejscu, już nie mówię o bocznych podmuchach. Męczyliśmy się tak grubo ponad 2h a przejechaliśmy w tym czasie 18km! Jakby tego było mało..zaczął padać deszcz :) Deszcz, który nie opuścił nas do końca tego dnia:)
Nie mieliśmy wyjścia, zdecydowaliśmy się że przynajmniej 1 cel na dziś - Łysą Górę musimy zaliczyć. Kompletnie w 100% wymoczeni jechaliśmy jeszcze kilka godzin, zero przyjemności z jazdy..tylko każdy przeklinał pod nosem na ten jeb... wiatr. Było mi obojętne czy pod nosem mam smarki czy to woda wylewająca się spod kasku. W końcu docieramy na Łysą Górę, szybkie zdjęcia w deszczu i zjeżdżamy 30km do Kielc. Tym samym rezygnujemy z planów podbicia Opatowa i Sandomierza (w planach bicie rekordu ok 450km). Jednak wyszło, że to była jedyna rozsądna decyzja. W sumie pół dnia musieliśmy jechać kompletnie przemoczeni i wyziębieni przez wiatr. W Kielcach znajdujemy miejsce na dworcu przy grzejnikach, gdzie suszymy wszystko co się da i o 7 rano uciekamy pociągiem na Śląsk. Nowy rekord 251km zaliczony, jednak nie mogę się pogodzić że gdyby nie aura to byłaby 4 z przodu. Tym bardziej szkoda, bo noga podawała jak nigdy. No cóż, trzeba to będzie wykorzystać jeszcze tej wiosny..
Kapitalne trasy mają w kieleckim..o dziwo, cały dzień minęliśmy tylko 1 szosowca..
Obiad na śniadanie..
Tylko deszcz, szkoda że nie możemy pokazać tego wiatru ;)
W końcu podjazd na Łysą Górę..
Focus po mękach na wodzie..nocka na krzesełku obok niego..
Powrót..
Dystans137.00 km Czas06:00 Vśrednia22.83 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Jurajska pętelka
Rano ruszyłem na Pilice przez Klucze. Sypało się świetnie. Z Pilicy krótka piłka na Ogrodzieniec. Tam zdzwaniam się z Januszem i umawiamy się za 1,5h w Bukownie. W Hutkach łapie mnie 2 szosowców (triathlonowców z DG). Zgadujemy się i ciśniemy razem jakieś 20min średnią ok 35km/h. Oni oczywiście z klubu na full wypasss carbonach, wg nich ważyły 6,7kg. W Bukownie miałem 100km w niecałe 4h, więc jak na mnie średnia całkiem całkiem. Obiad w barze i dołącza Janusz. Decydujemy się jeszcze na wieczorną Sierszę i Balaton. Zimno, ale to chyba idealna pogoda na rower..
Z rana..
Pilica
Ogrodzieniec
Wreszcie zielono..
Wspomniani fajterzy z triathlonu
A tu już powrót do korzeni :)
Relacja i zdjęcia Janusza
Z rana..
Pilica
Ogrodzieniec
Wreszcie zielono..
Wspomniani fajterzy z triathlonu
A tu już powrót do korzeni :)
Relacja i zdjęcia Janusza
Dystans133.00 km Czas06:30 Vśrednia20.46 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Coś innego..
Wreszcie zdecydowaliśmy się wybrać w innym kierunku niż małopolska czy góry..wybór padł na zachód. Dobra rundka z Kovalem do Pszczyny, na Jezioro Goczałkowickie a następnie Orzesza, Łazisk i Mikołowa. Wszystko w miarę płasko, jednak dzisiaj przeszkadzał dość niezły wiatr. Na powrót dołącza do nas Janusz, z którym ustawiliśmy się na Wesołej.
Moja miejscówka nad Jeziorem Goczałkowickim..
Elektrownia Łagisza
Rynek w Mikołowie i serwis Decathlonu..
Obiad w zajebistej pierogarnii, polecam!
No i deser :)
Moja miejscówka nad Jeziorem Goczałkowickim..
Elektrownia Łagisza
Rynek w Mikołowie i serwis Decathlonu..
Obiad w zajebistej pierogarnii, polecam!
No i deser :)