Coś się kończy..
Pierwsza miłość, prawie 14tys km, ogrom satysfakcji, litry potu, wiele odwiedzonych krajów i jeszcze więcej przygód..ale ten czas musiał nadejść. Albo jestem miękki albo coś jest ze mną nie tak..ale ciężko jak cholera było się rozstać.
Trzymaj się Srebrny Orle..
Dystans106.00 km Czas04:40 Vśrednia22.71 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Przed obiadem..
Kategoria 3) 100-150 km
Kolejny wypad z Kovalem i Januszem, sprawdzamy czy na Bałkanach się nie pozabijamy..na razie jeszcze jest OK :)
Trasa na Klucze, Pilicę, Ogrodzieniec, Niegowonice, DG i Maczki.



Dystans111.00 km Czas04:50 Vśrednia22.97 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Krakowskie..
Kategoria 3) 100-150 km
Kolejny zajebiście widokowy wypad w bałkańskim składzie z Januszem i Kovalem. Trasa Jaworzno-Trzebinia-Rudno-Mników-Kryspinów-Balice-Krzeszowice-Trzebinia-Jaworzno.
Było...śmiesznie i tyle :) Do następnego!



Kryspinów

Balice

lannsssss..


Obiad w Brzoskwini:)




Urodzinowa kiszka Janusza ;)

Dystans104.00 km Czas03:58 Vśrednia26.22 km/h VMAX76.00 km/h
SprzętFocus
Mały sprawdzian
Kategoria 3) 100-150 km
Rano z ciekawości wyznaczyłem sobie mały cel, zrobić 100km w czasie 4h. Powiedziałem, że pojadę przed siebie do 50km a następnie zawrócę. Żeby jednak nie było tak nudno zrobiłem fajną pętlę: Jaworzno-Trzebinia-Dulowa-79 Krzeszowice-Miękinia-Paryż-Trzebinia-Płoki-Bukowno-Jaworzno. Miało padać, jednak spadło tylko kilka kropel. Noga podawała aż miło, Miękinia i Paryż weszły jak w masło. Do tego fajny Vmax i co najważniejsze, główny cel czasowy także udało się zaliczyć :)

PS: W Bukownie zdecydowałem się na bukowską czasówkę (8km prosta). Niezłe tempo 33km/h narzuciło mi 2 szosowców jakieś 100m przede mną i ostatecznie czas na telefonie wyszedł 15:20 ( dla porównania Funio kręci to w 12:19 ) Ale wszystko w swoim czasie..

Pierwszy raz w krótkich gaciach..


Bukowno

Paryż

Pod klatką..


Teamowy debiut na 2014;)

Dystans251.00 km Czas13:37 Vśrednia18.43 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Łysa Góra, walka z naturą i nowy rekord!
Kategoria 5) >200 km
Ruszamy po północy w nocy z piątku na sobotę z Januszem i Kovalem w stronę Kielc. Nocna jazda poszła fenomenalnie, puste drogi i kapitalne stany nawierzchni na granicy województwa świętokrzyskiego spowodowały że sypaliśmy naprawdę nieźle.
Śniadanie jemy na 140km po godz. 10 w Pińczowie. Udało się namówić panienkę z baru na poranne danie dnia w postaci rosołu i fileta z kuraka:) Najlepsze, że nikt jeszcze nie odczuwał żadnego zmęczenia czy to jazdą czy brakiem snu.
Niestety to i tak nie miało znaczenia. Po Pińczowie gdy wyjechaliśmy z zabudowań spotkała nas istna ściana. Takiego wiatru na trwarz nie miałem nigdy. Na zjazdach, gdzie spokojnie szosa sama jechałaby 50 km/h bez kręcenia, ledwo dało się wycisnąć 15 i to z mega wielkim trudem. Rowery zatrzymywały się w miejscu, już nie mówię o bocznych podmuchach. Męczyliśmy się tak grubo ponad 2h a przejechaliśmy w tym czasie 18km! Jakby tego było mało..zaczął padać deszcz :) Deszcz, który nie opuścił nas do końca tego dnia:)
Nie mieliśmy wyjścia, zdecydowaliśmy się że przynajmniej 1 cel na dziś - Łysą Górę musimy zaliczyć. Kompletnie w 100% wymoczeni jechaliśmy jeszcze kilka godzin, zero przyjemności z jazdy..tylko każdy przeklinał pod nosem na ten jeb... wiatr. Było mi obojętne czy pod nosem mam smarki czy to woda wylewająca się spod kasku. W końcu docieramy na Łysą Górę, szybkie zdjęcia w deszczu i zjeżdżamy 30km do Kielc. Tym samym rezygnujemy z planów podbicia Opatowa i Sandomierza (w planach bicie rekordu ok 450km). Jednak wyszło, że to była jedyna rozsądna decyzja. W sumie pół dnia musieliśmy jechać kompletnie przemoczeni i wyziębieni przez wiatr. W Kielcach znajdujemy miejsce na dworcu przy grzejnikach, gdzie suszymy wszystko co się da i o 7 rano uciekamy pociągiem na Śląsk. Nowy rekord 251km zaliczony, jednak nie mogę się pogodzić że gdyby nie aura to byłaby 4 z przodu. Tym bardziej szkoda, bo noga podawała jak nigdy. No cóż, trzeba to będzie wykorzystać jeszcze tej wiosny..

Kapitalne trasy mają w kieleckim..o dziwo, cały dzień minęliśmy tylko 1 szosowca..



Obiad na śniadanie..


Tylko deszcz, szkoda że nie możemy pokazać tego wiatru ;)



W końcu podjazd na Łysą Górę..



Focus po mękach na wodzie..nocka na krzesełku obok niego..


Powrót..

Dystans137.00 km Czas06:00 Vśrednia22.83 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Jurajska pętelka
Kategoria 3) 100-150 km
Rano ruszyłem na Pilice przez Klucze. Sypało się świetnie. Z Pilicy krótka piłka na Ogrodzieniec. Tam zdzwaniam się z Januszem i umawiamy się za 1,5h w Bukownie. W Hutkach łapie mnie 2 szosowców (triathlonowców z DG). Zgadujemy się i ciśniemy razem jakieś 20min średnią ok 35km/h. Oni oczywiście z klubu na full wypasss carbonach, wg nich ważyły 6,7kg. W Bukownie miałem 100km w niecałe 4h, więc jak na mnie średnia całkiem całkiem. Obiad w barze i dołącza Janusz. Decydujemy się jeszcze na wieczorną Sierszę i Balaton. Zimno, ale to chyba idealna pogoda na rower..

Z rana..



Pilica


Ogrodzieniec


Wreszcie zielono..


Wspomniani fajterzy z triathlonu


A tu już powrót do korzeni :)



Relacja i zdjęcia Janusza
Dystans133.00 km Czas06:30 Vśrednia20.46 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Coś innego..
Kategoria 3) 100-150 km
Wreszcie zdecydowaliśmy się wybrać w innym kierunku niż małopolska czy góry..wybór padł na zachód. Dobra rundka z Kovalem do Pszczyny, na Jezioro Goczałkowickie a następnie Orzesza, Łazisk i Mikołowa. Wszystko w miarę płasko, jednak dzisiaj przeszkadzał dość niezły wiatr. Na powrót dołącza do nas Janusz, z którym ustawiliśmy się na Wesołej.

Moja miejscówka nad Jeziorem Goczałkowickim..


Elektrownia Łagisza


Rynek w Mikołowie i serwis Decathlonu..


Obiad w zajebistej pierogarnii, polecam!


No i deser :)

Dystans164.00 km Czas07:40 Vśrednia21.39 km/h VMAX65.00 km/h
SprzętFocus Uczestnicy
Beskidzka pętelka (Żar, Kocierz)
Kategoria 4) 150-200 km
Kolejny wypad z Januszem. Od samego rana szybka piłka do Porąbki, a następnie decyzja że robimy podjazd na Górę Żar. Byłem w szoku, jak łatwo poszło..przełożenie 1x1 i duża tarcza spisały się na medal. Sama góra dupy nie urywa, ale widoki po drodze na razie dla mnie nr 1. W międzyczasie umawiamy się tel. z K4r3lem. Zjeżdżamy i już na nas czeka. Powiększonym składem śmigamy przez beskidzkie wioski i atakujemy przełęcz Kocierską. Poszło całkiem sprawnie, oczywiście na raz :) Jednak w nogach już czuć było te blisko 100km. Przed Andrychowem piwko, obiad i żegnamy się z Kubą. Zostaliśmy sami z Januszem, mając przed sobą jeszcze ok 60km i tylko 2-3h jasności. Domyślałem się, że jeśli przełęcze poszły dzisiaj jak z płatka to pewnie to zmęczenie wyjdzie później. No i kur..wyszło:) Na ok.120km pękliśmy obydwoje, chwilowe kryzysy i odcięcia mocy raz po raz..W Chrzanowie kolejne wzmocnienie i jakoś dociułaliśmy. Który to już w tym sezonie zajebisty wypad.. Kuba dzięki, szacun że chciało Ci się na tym sprzęcie i do następnego! :)

Na zaporze..z rana jeszcze mleko w górach..


Prezentacja stroju na 2014 :)


Żar..



Pełny skład..


Kocierz


Obiad przed Andrychowem, Pizzeria Piekiełko :D


W Zatorze Janusz dzwoni po pogotowie :D


Samojebka być musi! Cya!

Dystans98.00 km Czas04:40 Vśrednia21.00 km/h
SprzętFocus
Kaj to lotnisko? :)
Kategoria 2) 50-100 km
Ustawiliśmy się z samego rana z Januszem i Lamą. Nikt nie miał pomysłu na trasę, więc powiedziałem chłopakom że pokażę im zajebiste zbiorniki wodne przy drodze do Sławkowa. Każdy z nas miał jakieś ciężkie nogi i ciężko było złapać rytm, ale to nie przeszkodziło aby brzuchy nie bolały ze śmiechu:) Przymiarki ich jakoś nie zachwyciły, zero romantyzmu :D
Później pocisneliśmy przed siebie gdzieś przez pola, jazda bez map jest zajebista..w końcu wylądowaliśmy w Sławkowie a tam decyzja, że jedziemy na lotnisko w Pyrzowicach. I to był ten moment, zabłądziliśmy jakieś 7 razy, lądując szosami na leśnych ścieżkach :) Focus miał prawdziwy test. Zabawa jednak była zajebista:) Lotniska oczywiście nie znaleźliśmy, ale jakby tego było mało..zlało nas konkretnie, powrót przez DG w pełnym deszczu..w sumie każdemu już to było obojętne :) Dzięki i do następnego !

Przymiarki..coś bez wody ale mam nadzieję na sezon napełnią.. dzisiaj dupy nie urwały :)


Zbiornik nr 2..


Janusz szyderczo zachwyca się widokami w DG. Szczerze tam kur.. nic nie ma! Nawet tylko jadąc, można dostać depresji..


Wzmocnienie w czasie deszczu..

Więcej zdjęć nie ma, bo wszystko zalane :)
Dystans107.00 km Czas04:27 Vśrednia24.04 km/h
SprzętFocus
Na wagarowicza..
Kategoria 3) 100-150 km
W tym tygodniu non stop nadgodziny, od wtorku po 12h przed kompem w pracy a wczoraj od 8 do 22! Tym sposobem, ledwo zipie ostatnio ale w nagrodę zrobiłem sobie wolny piątek. Wyruszyłem po 9 z celem zaliczenia ulubionego jeziora w Pilicy. Jadę 5-6 km i nagle dochodzi do mnie, że jestem prawie w Byczynie..zastanawiam się, co ja tu robię? dlaczego ja tu kur.. pojechałem? Przecież Pilica jest całkowicie w drugą stronę! To tylko pokazuje, jaki tydzień za mną i pełen mętlik w głowie.. Wróciłem do centrum, już cały mokry..ok trzeba wrócić do domu i się przebrać na letniaka.. Tak też zrobiłem, ale przez to wszystko wystartowałem na nowo prawie o 10. Do Pilicy gładka trasa, niekiedy lekkie podmuchy wiatru. Nad jeziorem 1,5h relaksu w słońcu. Powrót SAKRAMENCKI! Takiego wiatru w twarz nie pamiętam, szosa lekka i stawała w miejscu..najgorsze, że niby drzewa nieruchome a musiałem włożyć 3x więcej siły, aby dociągnąć. Tak czy siak, wypad zaliczam do jak najbardziej udanych. To będzie naprawdę mocny sezon, szosa śmiga aż miło :)

Wiosna..


Zajebisty kawałek drogi przez Złożeniec..


Pilica


Odpoczynek przy Bukowskiej..