Dystans691.00 km Czas32:37 Vśrednia21.19 km/h
SprzętStaiger Uczestnicy
UltraKarpacz!
Za ciosem..po zeszłomiesięcznym rekordzie na P1000J i wyniku 629km , ustawiłem się z Januszem na pobicie tego wyniku.
Wpadliśmy na pomysł Karpacza, do teraz nie wiemy dlaczego;) Miało być o tyle ciężej, że tym razem zamiast lekkiej szoski jechałem cięższym trekkingiem. Na szczęście Staiger po raz kolejny stanął na wysokości zadania. Wiadomo, że trochę zwalniał i musiałem dokręcać za odchudzonym Januszem, jednak komfort większy niż na Focusie. Co najważniejsze, obyło się bez kryzysów żadnego z nas. Biorąc pod uwagę całe 2 dni upałów i brak snu uważamy to za spory sukces. Kolejne cenne doświadczenie. Ciekawe uczucie, gdy miewa się omamy w nocy, jednym okiem zasypia ciągle pedałując, śni się osoba o której się nie myślało pół życia lub nagle myśląc, że jedzie się ze swoją dziewczyną..a po chwili dochodzi myśl, że to jednak Janusz:)
Start po 22 w czwartek, powrót ok 23 w sobotę. Trasa w większości wygodna i co najważniejsze, widokowa, przewyższeń trochę ponad 4000m. Wypiliśmy hektolitry napojów i tyle samo trzeba było wylać wody na głowy. Kasy na to wszystko i jedzenie nawet nie liczę, bo byłby za to dobry hotel na weekend:) Oj długo by pisać, było zajebiście! Trasa: Jaworzno-Gliwice-Kędzierzyn Kożle-Prudnik-Nysa-Kłodzko-Broumov-Mezimesti-Lubawka-Miszkowice-Kowary-Karpacz-Kowary-Jelenia Góra-Bolków-Świebodzice-Świdnica-Dzierżoniów-Paczków-Nysa-Kędzierzyn Koźle-Gliwice-Mikołów-Jaworzno
Relacja Janusza:)
Mapa poglądowa, ręczna z bikemap:
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=vjlyqdpsnkmofa...
O wschodzie..

Jezioro Otmuchowskie

I tak w kółko..




Janusz podrywa;)


Górki naprawdę piękne, całkowicie inne niż Beskidy..




Karpacz

Staiger w całej okazałości. Na takim dystansie brakowało bardzo baranka lub lemondki..ba! Przez całą trasę miałem tylko jeden standardowy chwyt, gdyż miesiąc temu urwałem prawy róg ergon ;)

Wpadliśmy na pomysł Karpacza, do teraz nie wiemy dlaczego;) Miało być o tyle ciężej, że tym razem zamiast lekkiej szoski jechałem cięższym trekkingiem. Na szczęście Staiger po raz kolejny stanął na wysokości zadania. Wiadomo, że trochę zwalniał i musiałem dokręcać za odchudzonym Januszem, jednak komfort większy niż na Focusie. Co najważniejsze, obyło się bez kryzysów żadnego z nas. Biorąc pod uwagę całe 2 dni upałów i brak snu uważamy to za spory sukces. Kolejne cenne doświadczenie. Ciekawe uczucie, gdy miewa się omamy w nocy, jednym okiem zasypia ciągle pedałując, śni się osoba o której się nie myślało pół życia lub nagle myśląc, że jedzie się ze swoją dziewczyną..a po chwili dochodzi myśl, że to jednak Janusz:)
Start po 22 w czwartek, powrót ok 23 w sobotę. Trasa w większości wygodna i co najważniejsze, widokowa, przewyższeń trochę ponad 4000m. Wypiliśmy hektolitry napojów i tyle samo trzeba było wylać wody na głowy. Kasy na to wszystko i jedzenie nawet nie liczę, bo byłby za to dobry hotel na weekend:) Oj długo by pisać, było zajebiście! Trasa: Jaworzno-Gliwice-Kędzierzyn Kożle-Prudnik-Nysa-Kłodzko-Broumov-Mezimesti-Lubawka-Miszkowice-Kowary-Karpacz-Kowary-Jelenia Góra-Bolków-Świebodzice-Świdnica-Dzierżoniów-Paczków-Nysa-Kędzierzyn Koźle-Gliwice-Mikołów-Jaworzno
Relacja Janusza:)
Mapa poglądowa, ręczna z bikemap:
http://www.gpsies.com/map.do?fileId=vjlyqdpsnkmofa...
O wschodzie..

Jezioro Otmuchowskie

I tak w kółko..




Janusz podrywa;)


Górki naprawdę piękne, całkowicie inne niż Beskidy..




Karpacz

Staiger w całej okazałości. Na takim dystansie brakowało bardzo baranka lub lemondki..ba! Przez całą trasę miałem tylko jeden standardowy chwyt, gdyż miesiąc temu urwałem prawy róg ergon ;)

Dystans63.00 km Czas02:31 Vśrednia25.03 km/h
SprzętStaiger Uczestnicy


Interwałowe akcje zaczepne;)
Wreszcie spotkanie w większym gronie.
Ekipa na zdjęciu: jak zawsze pierwszy lekki Nedvet, tuż za nim odchudzony Janusz, dalej jak zwykle bez kasku Kamil a za nim (tutaj szok!) imigrant* z brodą Van;)
* = osoba, która przybyła zza granicy do innego kraju w celu osiedlenia się :)

Traska wymagająca, na lody do Bukowna i nazot;)

Ekipa na zdjęciu: jak zawsze pierwszy lekki Nedvet, tuż za nim odchudzony Janusz, dalej jak zwykle bez kasku Kamil a za nim (tutaj szok!) imigrant* z brodą Van;)
* = osoba, która przybyła zza granicy do innego kraju w celu osiedlenia się :)

Traska wymagająca, na lody do Bukowna i nazot;)

Dystans78.00 km Czas03:02 Vśrednia25.71 km/h
SprzętStaiger Uczestnicy
Dookoła pustyni
Standardowa traska z Januszem dookoła Pustyni Błędowskiej.



Nie mieli zadowolonych min..




Nie mieli zadowolonych min..

Dystans84.00 km Czas03:05 Vśrednia27.24 km/h
SprzętStaiger
Dyntka..
tak można określić mój stan na ostatnich 5 kilometrach. Pogoda dzisiaj była moja wymarzona, niby 27stopni ale na niebie 100% mleko.
Jechało się idealnie, pierwszy raz się przekonałem że Staiger na oponach 1.4 jednak potrafi dać wiele frajdy jak szoska.
Jako, że weekend w Chorzowie to wpadłem na pomysł odwiedzenia Gustava w pobliskim Rybniku. Okazało się, że z domu to tylko 42km. Cała droga wojewódzką 925, na niedzielę idealna bez jakichkolwiek ciężarówek.
Rybnik jak to miasto, dla mnie to Mikołów II. Nawet naciąłem się 2 razy, że myślałem o Mikołowie.
Gustav niestety niedostępny po Tour de Tatry, ale może jeszcze kiedyś trafi się okazja;)
Powrót świetnym tempem jak na ciężkiego Staigera, jednak przepłaciłem za to na chopkach w Rudzie Śląskiej. Odcięcie ale na szczęście już przy domu;)
Pierwszy raz w tym zacnym mieście!;)

Jakieś dziwne budowle w centrum..

Rynek! Mikołów II..

Mają tam nawet brązowe lody!

Jechało się idealnie, pierwszy raz się przekonałem że Staiger na oponach 1.4 jednak potrafi dać wiele frajdy jak szoska.
Jako, że weekend w Chorzowie to wpadłem na pomysł odwiedzenia Gustava w pobliskim Rybniku. Okazało się, że z domu to tylko 42km. Cała droga wojewódzką 925, na niedzielę idealna bez jakichkolwiek ciężarówek.
Rybnik jak to miasto, dla mnie to Mikołów II. Nawet naciąłem się 2 razy, że myślałem o Mikołowie.
Gustav niestety niedostępny po Tour de Tatry, ale może jeszcze kiedyś trafi się okazja;)
Powrót świetnym tempem jak na ciężkiego Staigera, jednak przepłaciłem za to na chopkach w Rudzie Śląskiej. Odcięcie ale na szczęście już przy domu;)
Pierwszy raz w tym zacnym mieście!;)

Jakieś dziwne budowle w centrum..

Rynek! Mikołów II..

Mają tam nawet brązowe lody!

Kolejna decyzja..
Na ostatnim ultramaratonie potwierdziło się, że Focus jednak jest na mnie zbyt mały. Rama 57-58cm na krok 90cm to na dłuższą metę i dłuższe dystanse mało komfortowe rozwiązanie.
Chcąc nie tracić zbyt wiele, zdecydowałem się go puścić już w tym sezonie żeby jak najwięcej i najszybciej uzbierać na coś nowego.Focusik przez swój osprzęt, stan jak i malowanie cieszył się niemałym zainteresowaniem i już od wczoraj śmiga po Bielsku-Białej.
To bez wątpienia jednak był mój najlepszy rower jaki kiedykolwiek miałem. Niby tylko 3,5tys km ale nawet ani razu się nie zająknął.Naprawdę zrobiło mi się pusto w środku jak odjeżdżał. Jednak życie to sztuka wyborów. Do zobaczenia gdzieś na trasie..
Chcąc nie tracić zbyt wiele, zdecydowałem się go puścić już w tym sezonie żeby jak najwięcej i najszybciej uzbierać na coś nowego.Focusik przez swój osprzęt, stan jak i malowanie cieszył się niemałym zainteresowaniem i już od wczoraj śmiga po Bielsku-Białej.
To bez wątpienia jednak był mój najlepszy rower jaki kiedykolwiek miałem. Niby tylko 3,5tys km ale nawet ani razu się nie zająknął.Naprawdę zrobiło mi się pusto w środku jak odjeżdżał. Jednak życie to sztuka wyborów. Do zobaczenia gdzieś na trasie..

Dystans79.00 km Czas03:09 Vśrednia25.08 km/h
SprzętStaiger Uczestnicy

Mocniej w ekipie
Można powiedzieć, spotkanie po latach:) Udało się wreszcie ustawić z Januszem i Nedvetem na symboliczną pętlę po Małopolskich chopkach. Ociężały Staiger to jednak nie szoska, wreszcie poczułem jednak nogi i to było najpiękniejsze.
Nowy kapitalny skrót z Olkusza ;)
Nedvet odpoczywa;)

Nowy kapitalny skrót z Olkusza ;)

Nedvet odpoczywa;)

Dystans30.00 km
SprzętStaiger
Niedzielnie
Krótka pętla z Anią na stadninę i z powrotem.
Dystans56.00 km
SprzętStaiger
Powrót do korzeni..
Symboliczna pętla na Siersze, później Myślachowice, Trzebinia i powrót przez Luszowice.
Powrót z szoski na Staigera okazał się zabójczy, ciężko jak cholera nawet mimo nowych slicków.
Jedyna różnica na plus to niesamowity komfort, jednak chwilami brakuje baranka ;)


Powrót z szoski na Staigera okazał się zabójczy, ciężko jak cholera nawet mimo nowych slicków.
Jedyna różnica na plus to niesamowity komfort, jednak chwilami brakuje baranka ;)


Dystans629.00 km Czas27:04 Vśrednia23.24 km/h
Pierścień Tysiąca Jezior 2015
Cel nr 1 na ten rok - zrealizowany! ;)
Pierścień Tysiąca Jezior czyli 610km i 4km w pionie w limicie 40h.
Przed:

Po:

Przebieg roczny w tym roku woła o pomstę do nieba i już w bazie w Lubominie widząc niektórych (Wilk, Kot, Remek czy znani wyjadacze z forum podrozyrowerowych itd) zastanawiałem się na co się pisze. W dodatku na każdym kroku zapowiadali najgorętszy weekend w tym roku. Ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B ;) Ruszam o 8:30 z ostrego, po drodze czekam z jednym kolarzem z KTC Krosno na kolejną grupę, gdzie miał jechać mój ziom Olek z drużyny ING. Jedziemy jego mocną grupą przez 2 pkt kontrolne (Reszel 88, Sztynort 137), bez większych przygód. Cały czas jednak zdawałem sobie sprawę, że to nie jest moje tempo i daleko mi do jazdy w tlenie. I to się niestety potwierdziło. Powoli zaczynałem się grzać, w jednym bidonie izotonik a w drugim woda do picia. Temperatura na liczniku min 35 stopni a ja nie miałem więcej wody, którą mógłbym schładzać głowę. Gwoździem do trumny był fakt, że nie zatrzymaliśmy się w jedynym sklepie w obrębie 20km. Zamiast się oderwać i zatrzymać na zakupy to ciągnąłem za nimi. Błąd, błąd, błąd. Tym samym, po jakiejś chwili przegrzałem się zupełnie. Na chyba ok 190km odcięcie totalne. Na szczęście pojawił się jakiś sklep, gdzie schładzała się kolejna grupka (m.in Marecky, który słysząc mój przebieg roczny dziwił się co ja tutaj robię;) Półprzytomny ledwo co wypiłem jogurt pitny i nadgryzłem snickersa. Wszyscy pojechali, ja odpuściłem i leżałem w cieniu. Nagle dojeżdża do mnie Arek - Wąski, który też zatrzymuje się na pit stopie. Nie przyjmowałem za dużo jedzenia, zastanawiałem się nawet nad zakończeniem. Jednak Arek skutecznie mnie od tego powstrzymał, za co jeszcze raz wielkie dzięki!. Wypiliśmy coś i ruszyliśmy dalej, bo za kilkanaście km miał być kolejny 3 pkt kontrolny (Gołdap 203). Tutaj okazało się, że moja grupa wyjechała 1min przed nami. Rozwaliliśmy się na trawie w cieniu. Arek wpadł na pomysł, że na nogi postawić nas może tylko dobre jadło i zakupił wielkie kiełbasy z bułkami. To było jak nowe życie. Po tym ruszyliśmy już na spokojnie, rozgrzewałem się z kilometra na kilometr a później zapomniałem, że miałem kryzys. W sumie ruszyliśmy z Arkiem na 190 i wjechaliśmy razem na metę zachowując jeszcze bodajże 2-3h limitu 40h. Po drodze oczywiście dużo małych przerw, głównie ze względu na słońce i wykańczające wybijające z rytmu wzniesienia. Zaliczamy wszystkie punkty kontrolne, spóźniamy się 4 min tylko na Sejny 294km ale to i tak jak się okazało była prowizorka. Po drodze spaliśmy w Augustowie 30minut i raz kwadrans na jakimś przystanku. W niedzielę wypiłem już hektolitry wody, a drugie tyle wylałem na głowę. Co tu więcej pisać. Trasy tyle, że możnaby napisać małą książkę;) Najważniejsze żniwo-doświadczenie zebrane;) Nauczka na przyszłość, na dłuższą metę nie jechać nie swoim tempem i zawsze mieć gruby zapas wody. Już nie mówię o przebiegu rocznym, bo z pustego..
Jeśli chodzi o organizację i atmosferę maratonu to wg mnie było kapitalnie.
Wielki plus dla Roberta i wszystkich, którzy się do tego przyczynili.
PS: Aha..Gustav, oj mocno ździwiłbyś się jakie te Mazury są płaskie. Powiem więcej, można śmiało dyskutować czy czasem nasze Beskidy z podjazdami i długimi zjazdami nie są bardziej przystępne:)
Cel nr 1 na ten rok - zrealizowany! ;)
Pierścień Tysiąca Jezior czyli 610km i 4km w pionie w limicie 40h.
Przed:

Po:

Przebieg roczny w tym roku woła o pomstę do nieba i już w bazie w Lubominie widząc niektórych (Wilk, Kot, Remek czy znani wyjadacze z forum podrozyrowerowych itd) zastanawiałem się na co się pisze. W dodatku na każdym kroku zapowiadali najgorętszy weekend w tym roku. Ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B ;) Ruszam o 8:30 z ostrego, po drodze czekam z jednym kolarzem z KTC Krosno na kolejną grupę, gdzie miał jechać mój ziom Olek z drużyny ING. Jedziemy jego mocną grupą przez 2 pkt kontrolne (Reszel 88, Sztynort 137), bez większych przygód. Cały czas jednak zdawałem sobie sprawę, że to nie jest moje tempo i daleko mi do jazdy w tlenie. I to się niestety potwierdziło. Powoli zaczynałem się grzać, w jednym bidonie izotonik a w drugim woda do picia. Temperatura na liczniku min 35 stopni a ja nie miałem więcej wody, którą mógłbym schładzać głowę. Gwoździem do trumny był fakt, że nie zatrzymaliśmy się w jedynym sklepie w obrębie 20km. Zamiast się oderwać i zatrzymać na zakupy to ciągnąłem za nimi. Błąd, błąd, błąd. Tym samym, po jakiejś chwili przegrzałem się zupełnie. Na chyba ok 190km odcięcie totalne. Na szczęście pojawił się jakiś sklep, gdzie schładzała się kolejna grupka (m.in Marecky, który słysząc mój przebieg roczny dziwił się co ja tutaj robię;) Półprzytomny ledwo co wypiłem jogurt pitny i nadgryzłem snickersa. Wszyscy pojechali, ja odpuściłem i leżałem w cieniu. Nagle dojeżdża do mnie Arek - Wąski, który też zatrzymuje się na pit stopie. Nie przyjmowałem za dużo jedzenia, zastanawiałem się nawet nad zakończeniem. Jednak Arek skutecznie mnie od tego powstrzymał, za co jeszcze raz wielkie dzięki!. Wypiliśmy coś i ruszyliśmy dalej, bo za kilkanaście km miał być kolejny 3 pkt kontrolny (Gołdap 203). Tutaj okazało się, że moja grupa wyjechała 1min przed nami. Rozwaliliśmy się na trawie w cieniu. Arek wpadł na pomysł, że na nogi postawić nas może tylko dobre jadło i zakupił wielkie kiełbasy z bułkami. To było jak nowe życie. Po tym ruszyliśmy już na spokojnie, rozgrzewałem się z kilometra na kilometr a później zapomniałem, że miałem kryzys. W sumie ruszyliśmy z Arkiem na 190 i wjechaliśmy razem na metę zachowując jeszcze bodajże 2-3h limitu 40h. Po drodze oczywiście dużo małych przerw, głównie ze względu na słońce i wykańczające wybijające z rytmu wzniesienia. Zaliczamy wszystkie punkty kontrolne, spóźniamy się 4 min tylko na Sejny 294km ale to i tak jak się okazało była prowizorka. Po drodze spaliśmy w Augustowie 30minut i raz kwadrans na jakimś przystanku. W niedzielę wypiłem już hektolitry wody, a drugie tyle wylałem na głowę. Co tu więcej pisać. Trasy tyle, że możnaby napisać małą książkę;) Najważniejsze żniwo-doświadczenie zebrane;) Nauczka na przyszłość, na dłuższą metę nie jechać nie swoim tempem i zawsze mieć gruby zapas wody. Już nie mówię o przebiegu rocznym, bo z pustego..
Jeśli chodzi o organizację i atmosferę maratonu to wg mnie było kapitalnie.
Wielki plus dla Roberta i wszystkich, którzy się do tego przyczynili.
PS: Aha..Gustav, oj mocno ździwiłbyś się jakie te Mazury są płaskie. Powiem więcej, można śmiało dyskutować czy czasem nasze Beskidy z podjazdami i długimi zjazdami nie są bardziej przystępne:)