Dystans82.00 km Czas05:00 Vśrednia16.40 km/h
SprzętSrebrny Orzeł
Dzień 10 / Szodliget (H) - Sklabina (SK)
Widok na miejscówkę z rana, wzrok przechodniów bezcenny;) W tym dniu szykował się kolejny upał..
Kolejne typowe obrazki z Węgier..
Pani ze sklepu;)
i poszła sobie..;)
Pierwszy poważny podjazd pod Keszek okazał się naprawdę ciekawy;)
Po drodze..
Zbiornik przy jakimś hotelu, niestety zakaz kąpieli..
Powoli w oddali widać było czekające na nas słowackie Tatry;)
Przekroczyliśmy granicę tuż przed zmrokiem. Na samej granicy podjechał do nas węgierski rowerzysta,który przeprowadził nas na drugą stronę cały czas coś opowiadając.. Nie pytajcie jednak co:)) Już po słowackiej stronie zapytaliśmy w ojczystym języku o kolejną wodę na mapie..:)
Miał to być zalew Sklabina. Na miejscu spytaliśmy jeszcze chłopaka naprawiającego samochód, ten jednak od razu nas zmartwił.."Woda? Jaka woda? Aaaa nasz rybnik!:)" Więc z kąpieli nici. Super jednak było wreszcie sobie z kimś porozmawiać, Słowacy rozumieją nas idealnie:)
Dojechaliśmy już prawie w ciemnościach. Woda faktycznie nie nadawała się nawet do wymycia rąk:)
Kolejne typowe obrazki z Węgier..
Pani ze sklepu;)
i poszła sobie..;)
Pierwszy poważny podjazd pod Keszek okazał się naprawdę ciekawy;)
Po drodze..
Zbiornik przy jakimś hotelu, niestety zakaz kąpieli..
Powoli w oddali widać było czekające na nas słowackie Tatry;)
Przekroczyliśmy granicę tuż przed zmrokiem. Na samej granicy podjechał do nas węgierski rowerzysta,który przeprowadził nas na drugą stronę cały czas coś opowiadając.. Nie pytajcie jednak co:)) Już po słowackiej stronie zapytaliśmy w ojczystym języku o kolejną wodę na mapie..:)
Miał to być zalew Sklabina. Na miejscu spytaliśmy jeszcze chłopaka naprawiającego samochód, ten jednak od razu nas zmartwił.."Woda? Jaka woda? Aaaa nasz rybnik!:)" Więc z kąpieli nici. Super jednak było wreszcie sobie z kimś porozmawiać, Słowacy rozumieją nas idealnie:)
Dojechaliśmy już prawie w ciemnościach. Woda faktycznie nie nadawała się nawet do wymycia rąk:)
Komentarze