Dystans100.00 km Czas05:00 Vśrednia20.00 km/h
SprzętSrebrny Orzeł
Dzień 9 / Valence (H) - Budapest - Szodliget (H)
Pole namiotowe to przede wszystkim kolejna okazja na spokojne pranie;)
Przy drodze do Budapesztu trafiliśmy na ciekawy targ, gdzie kupcy wymieniali się kurami, kaczkami itp:)
Gdzieś tam jest stolica..
Jechaliśmy cały czas dość nieciekawą drogą krajową nr 7.
Jeden pan (typowy arab) próbował nam to wyperswadować, polecał nam chyba równoległą drogę leśną ale woleliśmy nie tracić czasu;)
Nauczeni doświadczeniem Wiednia i Bratysławy, do Budapesztu dojeżdżamy bardzo szybko.
Przejeżdżamy tylko wzdłuż Dunaju i jeszcze wyjeżdżamy o normalnej porze. Sam wyjazd z centrum zajął nam grubo ponad godzinę, niestety kiepskimi drogami rowerowymi.
Ścieżka w kierunku Vac..
Za miastem, cały czas jechaliśmy wzdłuż Dunaju. Chcieliśmy zatrzymać się niedaleko Vac, gdzie na naszej mapie był jakiś namiocik ;) Niestety po raz kolejny zjechaliśmy na lokalne ścieżki rowerowe i się zgubiliśmy;)
Wylądowaliśmy w mieście przed Vac, Szodliget. Miasteczko przypominało Austrię. Świetne uliczki, mnóstwo szeregowych domków. Nic nie zgadzało się z mapą, była już bodajże 23 wieczorem a my na środku skrzyżowania w czarnej dupie;) Zamiast szukać noclegu, to na spokojnie strzeliliśmy po piwku. Każdy z nas czuł luz, że wszystkie większe miasta a co za tym idzie zamieszanie..już za nami;) Artur zagadał z jakąś panią czy nie możemy u niej rozbić namiotów, ale ta poleciła nam stare już opuszczone pole namiotowe na początku miasteczka. Pojechaliśmy zatem;) Okazało się, że przy jakimś skromnym stadionie faktycznie jest dużo wolnego miejsca..pełno miejscówek na ogniska itd. Długo się nie zastanawialiśmy rozbiliśmy namiot w sumie jakieś 100m od drogi:)
Przy drodze do Budapesztu trafiliśmy na ciekawy targ, gdzie kupcy wymieniali się kurami, kaczkami itp:)
Gdzieś tam jest stolica..
Jechaliśmy cały czas dość nieciekawą drogą krajową nr 7.
Jeden pan (typowy arab) próbował nam to wyperswadować, polecał nam chyba równoległą drogę leśną ale woleliśmy nie tracić czasu;)
Nauczeni doświadczeniem Wiednia i Bratysławy, do Budapesztu dojeżdżamy bardzo szybko.
Przejeżdżamy tylko wzdłuż Dunaju i jeszcze wyjeżdżamy o normalnej porze. Sam wyjazd z centrum zajął nam grubo ponad godzinę, niestety kiepskimi drogami rowerowymi.
Ścieżka w kierunku Vac..
Za miastem, cały czas jechaliśmy wzdłuż Dunaju. Chcieliśmy zatrzymać się niedaleko Vac, gdzie na naszej mapie był jakiś namiocik ;) Niestety po raz kolejny zjechaliśmy na lokalne ścieżki rowerowe i się zgubiliśmy;)
Wylądowaliśmy w mieście przed Vac, Szodliget. Miasteczko przypominało Austrię. Świetne uliczki, mnóstwo szeregowych domków. Nic nie zgadzało się z mapą, była już bodajże 23 wieczorem a my na środku skrzyżowania w czarnej dupie;) Zamiast szukać noclegu, to na spokojnie strzeliliśmy po piwku. Każdy z nas czuł luz, że wszystkie większe miasta a co za tym idzie zamieszanie..już za nami;) Artur zagadał z jakąś panią czy nie możemy u niej rozbić namiotów, ale ta poleciła nam stare już opuszczone pole namiotowe na początku miasteczka. Pojechaliśmy zatem;) Okazało się, że przy jakimś skromnym stadionie faktycznie jest dużo wolnego miejsca..pełno miejscówek na ogniska itd. Długo się nie zastanawialiśmy rozbiliśmy namiot w sumie jakieś 100m od drogi:)
Komentarze