Dystans97.00 km Czas05:00 Vśrednia19.40 km/h
Dzień 2 / Police (CZ) - Opatovice (CZ)
Rano przywitała nas dość kapryśna pogoda, więc my też leniwie zbieraliśmy się prawie 4h;)

Na starcie jeszcze trochę kropiło..


Jednak widoki rekompensowały wszystko..


Z minuty na minutę, niebo wyglądało coraz lepiej..



Na obiad żurek z kiełbasą;)


Krajobraz w tym dniu praktycznie niezmienny..


Naszym celem było przejechanie większego miasta Vyskov, jednak na mapie oprócz rzek nie znaleźliśmy żadnych zbiorników, gdzie możnaby się wykąpać. Postanowiliśmy więc odbić kilka km na północ w góry, gdzie miał być jakiś zalew Opatovice. Podjazd coś ala Beskidek, trzeba było prowadzić rowery. Wszędzie jakieś zakazy, jednak nic sobie z tego nie robiliśmy. Po drodze spotykaliśmy schodzących ze szlaków turystów, jednak na nasze hasła "swimming","water" tylko kiwali głowami. Coś tu ewidentnie nie grało;) Doszliśmy do samej góry a tam zamknięty szlaban. Poszedłem jako sonda na zakazie i znalazłem się na wielkie zaporze ze sporym spadem do wody. O kąpieli nie ma mowy. W oddali wylukałem jednak fajnie wyglądającą polankę i normalne zejście do wody. No dobra, ale jak tam dojść. Poszliśmy dalej jakimś szlakiem, najgorsze było to że zaczynała się kompletna szarówka a my byliśmy w totalnej dupie. Każdy poszedł w innym kierunku, szukając zejścia do wody.

Jak tam kurna dojść..Na około same kłujące chaszcze i spora różnica poziomów..


Byliśmy jednak tak zmęczeni i spragnieni kąpieli, że po trupach jakoś udało się dokulać do samego brzegu;)


Przy samym brzegu, Artur zauważył raki. Super, znaczy woda jak szkło!
Całe szczęście, że nie wskoczyliśmy na hurra.. Okazało się, że dno jak i cały brzeg to jedno wielkie wciągające bagno. Artur ledwo co stanął i pożegnał się ze swoimi laczkami:)) Szczęście w nieszczęściu, że na około porozrzucanych było mnóstwo wielkich kamieni. Zaczeliśmy je znosić, kłaść jeden na drugim i takim oto sposobem zbudowaliśmy sobie drogę do wody:) Kąpiel po takim dniu, bezcenna..

Namiot rozbiliśmy w lesie, kilkadziesiąt metrów od brzegu:)
Te bagno, raki, szeleszczące drzewa i ogólny zakaz stworzyły tak specyficzną atmosferę..że musieliśmy się nieźle zmiękczyć, aby w ogóle myśleć o śnie:)

Komentarze

funio
05:17 sobota, 22 września 2012
No ale jednak angielski wszędzie się przydaje,nie ma to tamto...,no chyba że gadacie ze starszymi,młodzież jednak zna języki,zawsze gdy mnie zagadywali to po angielsku:)

Z Czechami to ciekawa sprawa,taki mały kraj,a jakie niezaludnione przestrzenie,wszyscy wolą mieszkać w kupie:))

Faktycznie determinacja w poszukiwaniu wody zadziwia:)))
piofci
16:17 wtorek, 18 września 2012
k4r3l, mam dokładnie tak samo. Myślę, że po prostu niektóre kraje się szanują..Ludzie tam mieszkający znają swoją wartość jak i wartość danego kraju. Wiadomo, nie można się zupełnie odcinać..jednak ja wolę np. taką Francję, niż Polskę która przyjmuje do siebie co tylko jest aktualnie na topie..

van, to był kolejny dzień upału.. musieliśmy tam dojść;)
vanhelsing
20:43 poniedziałek, 17 września 2012
Takiej determinacji przy szukaniu dojścia do wody jeszcze nie widziałem :)
k4r3l
19:23 poniedziałek, 17 września 2012
Fajny dzionek, z godziny na godzinę coraz lepiej :) Ja nie wiem, ale mam wrażenie, że tylko w Polsce tak ten "inglisz" kujemy, a reszta Europy zdaje się w ogóle nie wysilać w tym kierunku. Ostatnio zagadał mnie Niemiec, po niemiecku (a ja nie fersztejen). Po angielsku słowa nie znał...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zycio
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]