Dystans33.00 km Czas03:00 Vśrednia11.00 km/h
SprzętSrebrny Orzeł
Dzień IV ( Klimkówka - Regietów Wyżny )
Oczywiście standardowo rano słońce nie pozwalało wysiedzieć.. Zerwałem się przed 7, szybki prysznic, pakowanie, śniadanie i jazda do jeziora..oczywiście ani żywej duszy;) Woda fenomenalna..siedziałem w niej z godzinę..cisza i spokój.. Obiecałem sobie, że jeszcze kiedyś tu wrócę.
Tyle tego dobrego, zasiedziałem się więc pora ruszyć w góry na dobre!
W planach miałem jechać dalej wzdłuż jeziora szlakiem na Uście Gorlickie, Kwiatoń, Hańczową i Blechnarkę do Regietowa, gdzie stacjonuje baza studencka SKPB Warszawa. Droga świetna widokowo..mnóstwo cerkwi i klimatycznych cmentarzy. Miejscami jednak okazała się niesamowicie wyczerpująca. Niby szlak rowerowy, jednak nie znam człowieka który by go przejechał;) Wędrówki z rowerem na sam szczyt, po czym chwila przyjemności ze zjazdu i znowu, znowu, znowu..;) Niby w lesie, ale oczywiście żal lał się z nieba..Było tak stromo, że pchając rower kilka razy zdarzyło mi się, że przechylił się z całym bagażem do tyłu..jednak przeżyłem;) 'Zabiło' mnie jednak co innego..tak sobie pcham pod Jaworzynkę cały czas mówiąc 'I can do it, i know i can' a tu nagle ukazuje się znak 'Regietów 15min'... Krzyczę "tak, kur..!";) Ulga niesamowita, od razu przerwa i piknik w środku lasu..dobra idziemy dalej, bo w tym lesie coraz ciemniej..Zgodnie ze szlakiem raz pchając, raz zjeżdżając..mija 30minut i nic..pot leje się strumieniami..oo widzę znak w oddali.. Podchodzę i co widzę? 'Regietów 1h30min';) Nawet nie wiem jak teraz opisać, co wtedy poczułem;) Przede mną ukazało się widmo noclegu na dziko u szczytu góry..takiego kryzysu chyba nigdy nie miałem;) Jednak jak to zawsze w takich momentach, spiąłem pośladki i ruszyłem z takim impetem, jakbym zobaczył wodę na pustynii. Jeszcze trochę pod górę a później niesamowity zjazd..W niecałą godzinę wyjechałem na przepiękną dolinkę..okazało się, że nie było jeszcze tak ciemno.. Jeszcze trochę błądzenia po szlakach i znalazłem bazę.. Ehh co to była za ulga;) Na bazie garstka ludzi, jednak potrafili stworzyć kapitalną atmosferę. Po rozbiciu namiotu, wspólna kolacja a później śpiewy z gitarą i dowcipy przy ognisku do późnej nocy. Okazało się, że jeden ze znaków dotyczył szlaku konnego i nie tylko ja dałem się nabrać;) Wielkie dzięki i pozdrowienia dla całej ekipy!
Co jak co..ale góry kształtują charakter..
z tafli jeziora..
pogoda standard..ja jednak już ruszam
po drodze
miejscami było dość ciekawie;)
Chleb powszedni tych rejonów..
ani jednego auta..ani jednego człowieka..
zajebisty 5minutowy zjazd
sklep, na który bardzo liczyłem;)
postój i piknij w Wysowej-Zdrój
wspomniany rowerowy szlak;)
polanka, na którą wyjechałem
kaplica z dzwonem
a tu jej ochrona
konie huculskie
prawie jak w Chinach
pieczone na sam koniec dnia
Tyle tego dobrego, zasiedziałem się więc pora ruszyć w góry na dobre!
W planach miałem jechać dalej wzdłuż jeziora szlakiem na Uście Gorlickie, Kwiatoń, Hańczową i Blechnarkę do Regietowa, gdzie stacjonuje baza studencka SKPB Warszawa. Droga świetna widokowo..mnóstwo cerkwi i klimatycznych cmentarzy. Miejscami jednak okazała się niesamowicie wyczerpująca. Niby szlak rowerowy, jednak nie znam człowieka który by go przejechał;) Wędrówki z rowerem na sam szczyt, po czym chwila przyjemności ze zjazdu i znowu, znowu, znowu..;) Niby w lesie, ale oczywiście żal lał się z nieba..Było tak stromo, że pchając rower kilka razy zdarzyło mi się, że przechylił się z całym bagażem do tyłu..jednak przeżyłem;) 'Zabiło' mnie jednak co innego..tak sobie pcham pod Jaworzynkę cały czas mówiąc 'I can do it, i know i can' a tu nagle ukazuje się znak 'Regietów 15min'... Krzyczę "tak, kur..!";) Ulga niesamowita, od razu przerwa i piknik w środku lasu..dobra idziemy dalej, bo w tym lesie coraz ciemniej..Zgodnie ze szlakiem raz pchając, raz zjeżdżając..mija 30minut i nic..pot leje się strumieniami..oo widzę znak w oddali.. Podchodzę i co widzę? 'Regietów 1h30min';) Nawet nie wiem jak teraz opisać, co wtedy poczułem;) Przede mną ukazało się widmo noclegu na dziko u szczytu góry..takiego kryzysu chyba nigdy nie miałem;) Jednak jak to zawsze w takich momentach, spiąłem pośladki i ruszyłem z takim impetem, jakbym zobaczył wodę na pustynii. Jeszcze trochę pod górę a później niesamowity zjazd..W niecałą godzinę wyjechałem na przepiękną dolinkę..okazało się, że nie było jeszcze tak ciemno.. Jeszcze trochę błądzenia po szlakach i znalazłem bazę.. Ehh co to była za ulga;) Na bazie garstka ludzi, jednak potrafili stworzyć kapitalną atmosferę. Po rozbiciu namiotu, wspólna kolacja a później śpiewy z gitarą i dowcipy przy ognisku do późnej nocy. Okazało się, że jeden ze znaków dotyczył szlaku konnego i nie tylko ja dałem się nabrać;) Wielkie dzięki i pozdrowienia dla całej ekipy!
Co jak co..ale góry kształtują charakter..
z tafli jeziora..
pogoda standard..ja jednak już ruszam
po drodze
miejscami było dość ciekawie;)
Chleb powszedni tych rejonów..
ani jednego auta..ani jednego człowieka..
zajebisty 5minutowy zjazd
sklep, na który bardzo liczyłem;)
postój i piknij w Wysowej-Zdrój
wspomniany rowerowy szlak;)
polanka, na którą wyjechałem
kaplica z dzwonem
a tu jej ochrona
konie huculskie
prawie jak w Chinach
pieczone na sam koniec dnia
Komentarze
ale uratował nas mały sklepik w domu obok i zdążyliśmy się nawet piwka napić ;]
Pozdr!