Dystans90.00 km Czas06:10 Vśrednia14.59 km/h Podjazdy1755 m
SprzętSrebrny Orzeł Uczestnicy
Szwajcaria - dzień 1
Najpierw jednak jeszcze trochę o poprzednium dniu..
Szczerze to 17h podróż 7 niemieckimi pociągami była prawdziwą męką. Praktycznie przy każdej przesiadce,musieliśmy demontować i montować sakwy..a później jeszcze je lokować w odpowiednich miejscach w pociągu. Byliśmy niesamowicie nakręceni wyprawą, a tutaj nic nie mogliśmy zrobić..tylko wpatrywać się w nieciekawe niemiecki krajobrazy..i nadsłuchiwać czy to już nie czas na kolejną przesiadkę..:) Do Basel dotarliśmy ok 23 wieczorem. Chcąc przynajmniej w pigułce zwiedzić i wyjechać za miasto, musieliśmy 'stracić' przynajmniej 1-2h. Tyle dobrze, że miasto o tej porze puste i tylko dla nas:) Specjalnie mnie jednak nie oczarowało.. Była już 1 w nocy a Basel i miasteczka tuż za nim ciągnęły się niesamowicie. Zdecydowaliśmy się na rozbicie na dziko za mieściną Battwil - w sadzie czereśni:)
Ze względu na zmęczenie obudziliśmy się dość późno i wyruszyliśmy dalej ok 11.
Pierwsze dni miały być dla nas fajną rozgrzewką przed Alpami. Okazało się jednak, że to właśnie od razu 1 dnia musieliśmy pokonać najwięcej przewyższeń z całej wyprawy:)
Jechaliśmy raz stroną francuską, raz szwajcarską. Jura okazała się niesamowitym miejscem. Zamiast oficjalnych dróg wybraliśmy trasy krajobrazowymi szlakami rowerowymi. Z jednej strony od razu trafiliśmy na niezłe serpentyny i przełęcze ale sielski francuski klimat wszystko wynagradzał. Od 1 dnia towarzyszył nam upał. W związku z tym, woda szła niesamowicie. Magda miała przygotowane rozmówki po niemiecku z prośbą do gospodarzy o napełnienie bidonów. Po drodze wszyscy na blache wykuliśmy zwroty..ale na nic się to zdało:) Cała zachodnia Szwajcaria jak i oczywiście Francja..ani słowa po niemiecku:)
Oczywiście jakoś się jednak dogadywaliśmy i przez cały wyjazd ani razu nie musieliśmy kupować wody:) Co więcej, sklepy we francuskich i przygranicznych wioskach jeśli już były..to otwarte od 8 do 10:)
Pierwszy dzień krótki, ale naprawdę intensywny. Podświadomość nastawiona była na lajtową rozgrzewkę..natomiast przewyższenia od razu dały mocny wycisk nogom. Ok 90km zaczęliśmy szukać noclegu..niestety chyba zbyt późno, bo nikogo nie było przy domach. Szwajcarzy bardzo szybko chodzą spać, o czym później nie raz się przekonaliśmy. Jak już ktoś się pokazał..można było próbować tylko po francusku:) We wiosce Mountfaucon nagle zatrzymuje nas brodaty starszy gościu. Wymachuje rękoma, cieszy się i coś tam gada po francusko-niemiecko-angielsku. Okazało się, że jakieś kilkanaście km temu mijał nas, gdy jechał autostopem. Co ciekawe..przy sobie miał jakieś 2-3 torby..i hulajnogę;) Po chwili już normalnie rozmawialiśmy po angielsku, a gościu co raz intonował coś po..polsku:) Okazało się, że jest Duńczykiem i śmiga sobie po świecie..pewnie z tą hulajnogą:) Henning, bo tak się nazywał, próbował załatwić nam nocleg w pobliskiej serownii..niestety gospodarz pewnie już spał. Wymieniliśmy się więc adresami na FB, dał nam nawet namiary na nocleg u jego przyjaciół w okolicach Genewy i się pożegnaliśmy. Robiło się coraz ciemniej, więc rozbiliśmy się w tej samej mieścinie jakieś 30m obok głównej drogi na łące. Makaron na wzmocnienie, szybka kąpiel i spanie, bo jutro chcieliśmy wstać już o normalnej wczesnej porze:)

Kilka zdjęć

Typowy obrazek z niemieckiego dworca..


Poranek w sadzie


Jura..








Wspomniany Henning:)
Dystans67.00 km
Szwajcaria - dojazdy
Kategoria 2) 50-100 km
Łączny wpis wszystkich dojazdów na i z wyprawy:)
W sobotę 13 lipca Podwale - Szczakowa PKP a następnie już nocą po Zgorzelcu.
W niedzielę 14 lipca po Gorlitz.
Powrót 27 lipca z Friedrichshafen do Zgorzelca.
Ostatni dzień 28 lipca czyli 9km ze Szczakowej na domu.

Najgorsza część wyprawy przede mną...relacja:/ Ale trzeba to mieć za sobą:)

Kilka zdjęć z niemieckiej części..



Uczestnicy
! Szwajcaria 2013 !
Z góry przepraszam, że ostatnio byłem 'niewidoczny' na BS i zaniedbałem Wasze blogi..ale to wszystko spowodowane przygotowaniami.
Tak tak..oto nastał ten dzień..wreszcie kolejna godna wycieczka!:)

Jutro ruszamy z Kovalem oraz mdudi na dwutygodniową wyprawę po ojczyźnie serów, czekolady, banków, win czy zegarków:)

Pełna trasa tutaj:

Auf Wiedersehen !:)
Dystans83.00 km Czas04:00 Vśrednia20.75 km/h
Relaks nad wodą
Kategoria 2) 50-100 km
Po obiedzie umówiłem się z koleżanką na symboliczny wypad nad wodę.
Miało być Bukowno ale tam dzisiaj setki ludzi, wszyscy rzucili się na nowootwarty odkryty basen:


Wczoraj Jacobsen twierdził, że w Żuradzie podobno jest jakieś źródełko. Twierdziłem, że nie ma bata-przecież byłem tam xx razy. I już bym kur.. nie miał ręki:D Po instrukcjach miejscowego najpierw czerwonym, później czarnym i na końcu zielonym szlakiem dotarliśmy na miejsce tzw: "Nad źródłem":

Podobno właśnie tutaj zaczyna się cała nasza ulubiona Sztoła..


Następnie pojechaliśmy w kierunku Boru, ale na słynnej rurze pełno samochodów..Wybraliśmy więc drugą stronę ulicy i zajebistą lodowatą i czystą jak szkło rzeczkę z piaskownii:)


Niespodziewany gość..

Dystans46.00 km Czas02:40 Vśrednia17.25 km/h
Ostatnia prosta Nedveta..:)
Kategoria 1) 0-50 km
Pożegnanie jednego z nas w tej ostatniej samotnej drodze;) No cóż Przemek..Jeszcze raz wszystkiego najlepszego:)
Tyle dobrze, że rower daje najlepsze poczucie wolności. Od teraz Nedvet powinien więc jeździć z nami coraz częściej:D

Wszystko przygotowane..


Okoliczne sępy:)


Cwaniak przygotował swoją pompę i 5 barów zrobił po kilku sek:)


Po robocie rozdaje jakieś izotoniki..


Ekipa (Nemo musiał się ruszyć:)


Po całej ceremonii wybraliśmy się do Bukowna na słynne tam lody, a później trochę tego było..najpierw ognisko i Leśny Dwór, później piaskownia a skończyliśmy mocno po 22 na Podwalu:)

Nowy plecaczek Janusza




Janusz prezentuje swoje umiejętności bokserskie:)


Najlepszy punkt wyprawy



Pizza na dowóz do piaskownii? Tylko w Bukownie!:)
Dystans25.00 km Czas01:00 Vśrednia25.00 km/h
Na szybko..
Kategoria 1) 0-50 km
Zaległy wpis..Po upalnym dniu wieczorem obudziłem się, że możnaby coś pokręcić w nocy.. Napisałem do Vana i ruszyłem w kierunku Jelenia. Niestety po 10min sprincie z "E" kompletnie się wyprułem. Wróciłem na Gigant, gdzie w Nikosie już czekali Łukasz z Arturem. Van oddzwonił, że wyruszyli już dużo wcześniej i właśnie świętują w piwnicy wycieczkę z Januszem:) tyle!
Dystans60.00 km Czas03:30 Vśrednia17.14 km/h
Nocne manewry
Kategoria 2) 50-100 km
Wreszcie udało się połączyć ekipy JMTB oraz JDR i w sile 12 osób pierwszy raz w tym roku pojeździć nocą. Start o 22 i jedziemy terenem w kierunku Sosiny. Tam jakaś dziwna niezrozumiała muzyka, więc kierujemy się brzegiem w stronę Żabnika. Na miejscu wraz ze Smitkiem i Vanem decydujemy się na spontaniczną kąpiel:) Później teren w kierunku Boru Biskupiego. W Bukownie schodzimy na piaskownie i zaliczamy kolejną lodowatą kąpiel w zajebiście czystej wodzie z piaskownii:) Zajebiste SPA z rurą:) Później już tylko kierunek Balin, gdzie rozpalamy ognicho, jemy kiełbaski i słuchamy ciekawych opowiadań Bacy:) Rano zaliczamy jeszcze leniwy wschód słońca i powrót do domu. Kolejny dobry wypad grupowy!

Galeria Demka:-> Klik

Kilka moich fotek:

Pęknięta guma Tarzana


Ognicho


Wschód



Dystans58.00 km Czas02:30 Vśrednia23.20 km/h
Pogaduchy..
Kategoria 2) 50-100 km
Dostałem sms od koleżanki, czy po pracy nie pojechałbym z nią na Leśny Dwór. Po sobocie rozruch wskazany, więc długo się nie zastanawiałem. Oczywiście szoską:) Powrót przez Olkusz. Patelnia dzisiaj była totalna..









Posiłek potreningowy:)
Dystans231.00 km Czas09:59 Vśrednia23.14 km/h
Tour de Babia Góra..:)
Kategoria 5) >200 km
..czyli pomysł k4r3la na siódme poty po naszych górkach:) Międzybrodzie Bialskie - Trstena - Zakopane - Czarny Dunajec - Zawoja - Żywiec - Międzybrodzie. Janusz tak mi pojechał po ambicji, że już kilka dni przed, zaklinałem się raz po raz mówiąc "Ja kur.. nie dam rady?":) No i poszło:) Autami o 4 nad ranem do Międzybrodzia a stamtąd już szosą na miejsce zbiórki do Żywca. Zebrało się chyba z 15 wariatów, niektórzy dojeżdżali z Cieszyna czy Bielska-Białej, niezniszczalni Funio i Majorus z samego Jaworzna..a jeszcze bardziej niezniszczalny Gustav z Rybnika miał zamiar robić pętle 400km:) Tempo na samym starcie dawało do myślenia..ponad 35km/h średnio na prostej..tego jeszcze nie było:) Cisnęliśmy tak aż słowackiej Orawy czyli ok 70km, gdzie trzeba było sobie jasno powiedzieć że jednak nie o to nam chodziło:) Później przyszła kolej na wisienkę na torcie, czyli górskie przełęcze. Byłem ich podwójnie ciekawy, bo raz po raz Janusz straszył że moja Niunia na twardym przełożeniu tego nie pociągnie. Glinne jednak jakoś jeszcze dało radę. W Zakopcu odpoczynek i obiad na spokojnie. Gorzej było z przełęczą pod Gubałówkę, gdzie faktycznie poległem i musiałem trochę podprowadzić. Krowiarki jednak oraz ostatnia przełęcz Przysłop poszły już ok. Kilkunastokilometrowy zjazd z Krowiarek był wart wszystkiego:)
W Międzybrodziu przed 20, zadowoleni z siebie jak nigdy..

Podsumowanie:
10 godzin jazdy, przejechane 231 km - nowy rekord życiowy.
Przewyższeń ok 2700m, co pewnie też jest moim rekordem.
Endorfin, żartów i śmiechów - tego się zliczyć nie da:)
Dzięki wszystkim za towarzystwo, było zajebiście! :)

Kilka fotek:

Po 3h snu..


Pierwsze i chyba jedyne komplikacje z trasą (na słowackim Jeziorze Orawskim)


Grupówka z telefonu k4r3la z rąsi Pani ze sklepu:)


Pierwsze 'lekkie' podjazdy..


Atrakcja z okolic Kościeliska..


W stronę gór..


Zakopane pfff. Im częściej tu jestem, tym tracę coraz więcej szacunku do tego miasta..


Zaczynamy poważne górki..






Zamiast góry, obserwują opalające się panienki:)


Przy źródełku po Krowiarkiach..


Gratis:)
Dystans132.00 km Czas05:48 Vśrednia22.76 km/h
Po oscypka:)
Kategoria 3) 100-150 km
Ustawiliśmy się z Kovvalem na 9, aby jechać do Katowic a tam z z Boneyem pokręcić wraz ze Śląską Masę Krytyczną. Jednak stwierdziliśmy, że lepiej będzie pojeździć dzisiaj w spokoju..no i jakoś poszło:) Pękła 'trasa Funia':) Przez Chełmek, Gorzów, Oświęcim, Wilamowice dotarliśmy do Kobiernic, gdzie można było ostudzić nogi w zajebiście czystej górskiej Sole. Szybki szpil na Zaporę w Porąbce a później na spokojnie obiad w Międzybrodziu Bialskim. Powrót tą samą drogą, chociaż raz się zakręciliśmy w Wilamowicach i zrobiliśmy 1 pętlę gratis;) Kapitalny bezwietrzny dzień, momentami cisnęliśmy średnio 35km/h. Pod koniec jednak już na oparach, oddech coraz płytszy..Trzeba budować formę od nowa.. Niunia śmiga jednak aż miło!:)

Kobiernicka Soła..







Na Zaporze w Porąbce


Turbodoładowanie


Suweniry:)