Dystans53.00 km
SprzętStaiger
Co mnie tknęło..
Kategoria 2) 50-100 km
..na wyścig MTB?! Wraz ze znajomymi z pracy zdecydowałem się wziąć udział w Skandia Maraton Lang Team w Rzeszowie pod szyldem Pracodawcy. Już na starcie zdałem sobie sprawę, że trochę nie pasuję do pozostałych..niektórzy ubrani w moro jakby szli na wojnę, ochraniacze, buty SPD jak na zimę..opony chyba x3, bieżniki większe niż w moim Fordzie a amortyzatory nawet nie wiedziałem do wczoraj że takie są :) No dobra, trekkingowy czyli w miarę uniwersalny Staiger na łysych 1,75 też da radę, pomyślałem..w tym miejscu dziękuję organizatorom, że i tak zdecydowali się skrócić leśne odcinki..bo co się tam działo to czysta kwintesencja kolarstwa!:D Nie wiedziałem, że maraton MTB polega na m.in. pchaniu roweru i to naprawdę w przypadku soboty znacznej części trasy. Wiadomo, że pewnie komuś się udało wszystko na siodle..ale te podjazdy leśne, w błocie..tfu! - bagnie to była prawdziwa walka o życie i ustanie na nogach a co dopiero wprowadzenie roweru czy walka o jakiekolwiek pozycje;) Wyścig mtb okazuje się naprawdę uniwersalny. Jazda z max prędkością przez łąki, szutry czy wysoką trawę na podjeździe robiły różnicę. Można powiedzieć, że wyścig szosowy to jest sam miód i bajka!
Ja wyczekiwałem tylko właśnie na momenty asfaltowe i szutrowe. Wszędzie indziej traciłem. Zjazdy leśne w moim przypadku na hamulcach bo Staiger to nie full i wydawał coraz to dziwniejsze dźwięki;) Ogólnie wszystko znośne, ale do jakiegoś 40km. Tam, oczywiście w lesie, kryzys totalny. Trzeba było prowadzić rower jakieś dobre 15min i straciłem wszystkie pozostałe siły. Nie wiedziałem, że można dostać kryzysu prowadząc rower pod górę..odcięcie totalne. Tam też zgubiłem moich ziomków z ekipy i do końca ich nie dogoniłem. Nie wiem do dzisiaj jak się wydostałem z tego lasu i chyba nie chcę wiedzieć. Do mety dojechałem po 3h30min, zająłem w sumie 177 miejsce na 244 na tym dystansie. Jak na debiut i zerowe doświadczenie w jeździe w terenie to dupy nie urywa ale jestem zadowolony, że wytrwałem.
Jeśli chodzi o organizację to wg mnie na mistrzowskim poziomie. Oznaczenie trasy pierwsza klasa, podobnie jak bufety po drodze które mnie zadziwiły obfitością i nie wiedziałem, za co się zabierać.

Podsumowując..ciesze się, że spróbowałem bo teraz już wiem, że to nie moja bajka. To po prostu trzeba lubić:) Teraz przynajmniej mam ten obraz i wiem, że trzeba podążać w stronę szoski:)

Poniżej filmik z edycji w Krakowie..pierwsze minuty idealnie obrazują to co było wczoraj w Rzeszowie..
https://www.youtube.com/watch?v=Yb0F68OC1q8

Co ja robię tu...?



Komentarze

Kaszka
21:12 piątek, 19 czerwca 2015
Brawo!!
ps. jestes wytrwaly, ja kiedys przy pchaniu roweru pod gore, rzucilam go i odmowilam dalszej wspolpracy :)
demek
07:40 środa, 3 czerwca 2015
Dobrze, ze w UM nie pracuje bo by na mnie bylo :D
Lama
22:27 poniedziałek, 1 czerwca 2015
Ehh, mieliśmy tam być, ale ktoś w UM dał ciała...
Przynajmniej zwinęlibyśmy Twoje zwłoki z trasy :)
vanhelsing
13:26 poniedziałek, 1 czerwca 2015
Ja pewnie na takim maratonie skupiłbym się na bufetach zamiast na ściganiu :D Gratki ukończenia trasy!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa wnala
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]